10/15/2016

Antropophagus (1980)

dir. Joe D'Amato


Kultowy w kręgach miłośników gore horror Joe'ego D'Amato zyskał sobie wszystkim (nie)sławę, trafiając na listę Video Nasties, opublikowany w 1983 roku wykaz filmów zakazanych postanowieniem prokuratury na terenie Wielkiej Brytanii. Trzeba przy tym zaznaczyć, że "Antropophagus" to obok takich osławionych pozycji, jak "The Driller Killer", "Cannibal Ferox" czy "Cannibal Holocaust", jeden z czołowych przedstawicieli wspomnianego spisu. Z tego też powodu przez całe lata dostęp do tej pozycji był znacznie ograniczony, co przełożyło się na aurę ekstremalnego reprezentanta europejskiego kina grozy.


Fabuła nie należy do skomplikowanych: oto grupka wczasowiczów dopływa swym jachtem na małą grecką wyspę. Na miejscu okazuje się, że najwyraźniej jest ona całkowicie wyludniona. Czy aby na pewno? Niebawem kolejni uczestniczy wyprawy znikają w tajemniczych okolicznościach i szybko staje się jasne, iż ktoś urządza sobie na nich polowanie. Ci, którym udaje się pozostać przy życiu, odkrywają straszną prawdę o wyspie i jej jedynym mieszkańcu - obłąkanym mordercy... 


Tożsamość zabójcy nie jest żadnym wielkim sekretem, sam tytuł filmu jasno określa jego tożsamość (czy też może raczej: upodobania kulinarne). D'Amato konsekwentnie kreuje jednak nastrój zagrożenia, od  momentu przybycia na wyspę, które poprzedza beztroska sielanka, napięcie niemal nieustannie rośnie. Swą kulminację osiąga w momencie pierwszego pojawienia się kanibala, w którego sugestywnie wcielił się stały współpracownik reżysera, George Eastman. Scena, która wciąż potrafi przyprawić widza o dreszcze. Zresztą postać mordercy to jeden z największych plusów obrazu - to szczególnie odrażający typ, a jego historia została szczegółowo obmyślona. 


Nie da się jednakowoż ukryć, że "Antropophagus" zdążył się przez lata nieco zestarzeć. Ci, którzy zasugerowali się obecnością tego tytułu na liście Video Nasties i oczekują naprawdę mocnych wrażeń, mogą poczuć się rozczarowani. Sceny zabójstw są co prawda dość brutalne, ale już nie robią takiego wrażenia jak niegdyś. Słynne są zwłaszcza dwie sekwencje: ta, w której kanibal pożera płód wyjęty z macicy ciężarnej kobiety i finałowa, gdy zaczyna zjadać wypadające z rany w brzuchu własne wnętrzności. Brzmi to szokująco, ale gwarantuję, że na ekranie nie wygląda aż tak ekscytująco i raczej nie ma mowy o skaczącej nagle adrenalinie, chyba, że mowa o niedzielnym widzu horrorów. Współczesne serie typu "Piła" czy "Hostel", przyzwyczaiły nas wszak do znacznie bardziej okazałych wybryków, co nie zmienia faktu, że w momencie powstania, obraz D'Amato z pewnością nie miał wielu sobie równych pod względem epatowania obrzydliwościami.


Obraz twórcy "Buio Omega" to z pewnością pozycja obowiązkowa dla każdego smakosza włoskiego kina grozy oraz splatter flicks. Dziś to już poczciwy staruszek, niemniej warto zmierzyć się z jego legendą. Na deser zaś polecane inne "video nastie", młodszy o rok "Absurd", również w reżyserii Joe'go D'Amato i z Eastmanem w bliźniaczo podobnej roli psychopaty.

Ocena: ***



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz