Justine (Garance Marillier), podobnie jak jej rodzice, jest wegetarianką. W jednej z pierwszych scen filmu widzimy, jak matka dziewczyny urządza w jadłodajni dziką awanturę o kawałek mięsa znaleziony w jedzeniu córki. Chwilę później, nastolatka trafia do studenckiego kampusu. Justine dołącza do swej starszej siostry, by studiować weterynarię. W trakcie jednej z akcji inicjacyjnych dla "nowych", dziewczyna zostaje zmuszona do zjedzenia surowej króliczej nerki. I w tym momencie zaczynają się kłopoty...
Zawiązanie akcji "Raw" sprawia wrażenie wisielczego żartu. Debiut fabularny Julii Ducournau utrzymany jest jednak w tonacji serio, stanowi pokłosie fali francuskich horrorów gore, które zalały rynek na początku nowego tysiąclecia. To body horror pełną gębą, w którym pobrzmiewają echa wczesnej twórczości Davida Cronenberga. Gdybym sam miał wymieniać, do inspiracji z pewnością dorzuciłbym jeszcze takie tytuły, jak "Trouble Every Day" Claire Denis, "Dans ma peau" Mariny de Van czy całkiem jeszcze świeże "Contracted" Erica Englanda.
W skrócie i bez owijania w bawełnę: Ducournau nie stawia na oryginalność. Całą fabułę można wszak streścić w jednym, dwóch zdaniach. Zarazem mamy tutaj do czynienia z kolejnym współczesnym horrorem, który zamiast pławić się w klimatach retro, oprócz oferowania dużych ilości posoki zalewającej ekran, zręcznie symuluje drugie dno. Nie jest to zarzut, w końcu każdy może sobie tutaj dopisać własną interpretację, co jednocześnie nie ma wielkiego wpływu na satysfakcję płynącą z seansu. Krytyka konsumpcjonizmu? You've got it! Zaduma nad drapieżną naturą człowieka? Też da się podpiąć. Wampiryczne uzależnienie, kanibalizm, nawet likantropia - wszystkie te klasyczne elementy kina grozy mają prawo przeglądać się w omawianym obrazie. Jako istota nie spożywająca mięsa, sam miałem chwilowe obawy, czy przypadkiem nie powinienem zostać porwanym przez refleksyjne tonie. Na szczęście, dałem sobie z tym spokój...
Jakby jednak nie patrzeć, "Raw"(aka "Grave") to kawał dobrej roboty od strony realizacyjnej. Owszem, mógłbym wytknąć pewne niedociągnięcia i dziury logiczne, jednak reżyserka sprawnie je maskuje, kreując zawiesistą atmosferę, mnożąc pytania, spowalniając tempo. Efekt jest naprawdę niezły: to nie żadne bezmyślne gore-fest, ale całkiem sprytnie pomyślany shocker, który skutecznie przykuwa widza do ekranu. Bardzo dobre jest aktorstwo, ze szczególnym uwzględnieniem roli głównej bohaterki, co wskazuje na to, że Ducournau ma dobrą rękę do wykonawców. Co bardziej krwiste fragmenty dodają pikanterii, ale całość trzyma się z dala od bezmyślnego szokowania. Czy chcecie, czy nie, to mięso - o dziwo! - jest całkiem świeże. Ocena: ****
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz