3/29/2021

Night of the Juggler (1980)

dir. Robert Butler


Sean (James Brolin) to były policjant, który „przebranżowił się” na kierowcę TIRa. Pewnego dnia, w drodze do szkoły, jego córka zostaje porwana przez nieznanego sprawcę. Sean, który jest świadkiem całego zajścia, rusza w pościg, jednak porywaczowi udaje się zbiec. Wkrótce odzywa się z żądaniem okupu. Jak się okazuje, mężczyzna pomylił dziewczynkę z córką potentata nieruchomości. Ex-glina decyduje się na własną rękę oswobodzić swoją latorośl…

Tylko tyle. I aż tyle. Fabuła Night of the Juggler nie należy do przesadnie skomplikowanych, ale emocji i atrakcji mamy tu tyle, że wystarczyłoby, aby obdarować nimi kilka innych tytułów. Po pięciu minutach wstępu przechodzimy już do konkretu: dostajemy trwający około kwadrans pościg ulicami Nowego Jorku, zarówno pieszo, jak i na czterech kołach. A potem akcja bynajmniej nie zwalnia tempa: główny bohater trafia do aresztu, spotyka dawnego wroga z szeregów policji (kreskówkowo wręcz przerysowany epizod Dana Hedayi), który postanawia urządzić nań polowanie, zbiera tropy i brnie naprzód, na przekór wszelkim przeciwnościom.

W jednej z najbardziej efektownych sekwencji jesteśmy świadkami… podwójnej pogoni: nasz gliniarz salwuje się ucieczką przed członkami gangu, samemu jednocześnie goniąc porywacza. Cała scena rozgrywa się w post-apokaliptycznej scenerii Bronxu, pośród ruin i walących się kamienic. To właśnie w okrytej niegdyś niesławą dzielnicy NY schronienie znalazł bandzior i to ona jest punktem odniesienia dla całej historii: akt porwania to odwet na „bogaczach”, którzy mieli doprowadzić do upadku prosperującą dawniej okolicę. Aspekt społeczny zarysowany jest tu niezwykle wyraźnie, bez miejsca na półcienie: ulice gett opanowane są przez bandy Latynosów i Czarnych, którzy tworzą własne zony, do których ani biały człowiek, ani tym bardziej przedstawiciele prawa nie mają wstępu. Gdy w pewnym momencie Sean pakuje się do prowadzonej przez Murzynkę taksówki, słyszy jej narzekanie: „Najpierw sprowadziliście nas, żebyśmy wam zbierali bawełnę. Staliśmy się dla was wrzodem na dupie. Potem sprowadziliście Portorykańczyków. I stali się wrzodem na dupie dla wszystkich!”. W skrócie, drogi współczesny widzu: mamy końcówkę lat 70., nie licz na polityczną poprawność, PG-13 i głaskanie po główce.

Para głównych antagonistów zresztą również rozpisana została bez miejsca na zbędne subtelności. Szwarccharakter to osobnik mocno zwichrowany (wcielający się weń Cliff Gorman miejscami wręcz balansuje na granicy karykatury, stosując kabotyńskie chwyty z arsenału ekranowego zwyrolstwa), ale też wcale nie taki banalny świr, bo scenariusz daje mu jednocześnie „psychologiczne zaplecze”: to potomek miejscowych kamieniczników, rasista i frustrat, który marzy o powrocie starego porządku. Im dalej brnie w swoją „świętą misję”, tym bardziej traci kontakt z rzeczywistością. Ex-glina w interpretacji Brolina to z kolei prawy twardziel: robotę stracił, bo był zbyt uczciwy i nie chciał brać „w łapę” (co zresztą wypomina mu jego małżonka), więc kiedy przyszło do cięć w kadrach to padło na tych najbardziej „niefrasobliwych” i niegodnych zaufania. Poza tym jego motywacja jest krystalicznie czysta: idzie po swoją córkę i lepiej nie wchodzić mu w drogę. Na lepszego przewodnika nie mogliśmy trafić!

Oczywiście, dla niejednego te rażące „uproszczenia” będą już w wystarczającym stopniu dyskredytujące dla Night of the Juggler. I bardzo dobrze! Nikt tu bowiem nikogo nie kokietuje i nie stara się niczego udawać. To staromodne, szowinistyczne kino z jajami, które przez półtorej godziny z nawiązką trzyma widza na brzegu fotela. Wystrzałowa niczym piknik w slumsach odyseja miejska z akcją rozegraną na przestrzeni zaledwie kilku godzin, z nieubłaganie tykającym zegarem. Rzecz zrealizowana z młodzieńczą werwą, ale o aparycji starego wygi, który niejedno już w życiu widział. Z niewiadomych przyczyn pomijana w większości zestawień klasyków z okresu, gdy tak naprawdę to niemal ta sama liga co kultowi Wojownicy (1979) Waltera Hilla. Tak, nie przesłyszeliście się - to ten stopień "zajebistości"!. Nie wierzycie, to sprawdźcie sami.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz