10/18/2019

In nome del padre, del figlio e della Colt (1971)

dir. Mario Bianchi


Bezwzględny rabuś grasuje w okolicach małego miasteczka gdzieś na Dzikim Zachodzie. Tropi go miejscowy szeryf, który z czasem... sam staje się głównym podejrzanym w sprawie napadów. No i jest jeszcze zamaskowany morderca, który zbiera krwawe żniwo. A wszystko to w okresie przygotowań do święta Halloween... 


Debiut reżyserski Mario Bianchiego, który na przestrzeni lat 70. wytrwale babrał się w niskobudżetowym kinie gatunków (m.in. „Kill the Poker Player”, „Provincia violenta”), by następnie płynnie („La bimba di Satana”) przejść do jeszcze tańszej pornografii. Tutaj, pomimo wyraźnie groszowych nakładów, całkiem zgrabnie łączy spaghetti western z motywami rodem z giallo (tytułowy zbój ubiorem przypomina Upiora w Operze, do tego kilka zabójstw ukazanych z perspektywy pierwszej osoby). Jest też wzięty jakby wprost z taniego powieścidła w żółtej oprawie wątek bliźniaków, spośród których jeden jest stróżem prawa, drugi – okrutnym złodziejem. 


W obu braci wciela się Craig Hill, który do Włoch zwiał ze Stanów przed widmem kariery telewizyjnej. Tutaj zręcznie wygrywa różnice między „złym” i „dobrym” bez potrzeby stosowania czasochłonnego i kosztownego makijażu. Na drugim planie spagwestowy wyjadacz Frank Braña i urodziwa Ágata Lys, na tamtym etapie osiemnastoletnia debiutantka, później gwiazdka filmowa i piosenkarka, ciesząca się w Italii sporą popularnością. 



W kwestii realizacyjnej – zdjęć czy montażu – rzecz należałoby zaklasyfikować nisko i nie dziwi fakt, że Bianchi nigdy nie wyszedł z drugiej ligi nawet w swoim „przedziale wagowym”, na zawsze pozostając wyrobnikiem z brakami warsztatu, ale za to pracującym szybko i tanio. Scenariuszowe swawole nadają całości charakter nonsensownej, acz przyjemnej w odbiorze sztampy, twórcy zadbali o obowiązkowe bijatyki i zgoła niegroźnie wyglądające sceny śmierci. Ba! Jest nawet jeden gwałt, ale też sfilmowany „po łebkach” – ot, dla zasady. „Masked Thief” (znany również po jakże wdzięcznym tytułem „In the Name of the Father, of the Son and of the Colt”) będzie więc przede wszystkim ciekawostką dla miłośników włoszczyzny, ze względu na swoje zgoła ekscentryczne założenie – wszak mamy do czynienia z halloweenowym kryminałem z kowbojami w rolach głównych.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz