2/13/2018

The Florida Project (2017)

dir. Sean Baker



Halley (Bria Vinaite) jest młodą matką, samotnie wychowującą sześcioletnią Moonee (Brooklynn Prince). Podczas gdy mała wraz z dwojgiem rówieśników spędza czas na uprzykrzaniu życia sąsiadom, jej rodzicielka przesiaduje w motelowym pokoju przed telewizorem, od czasu do czasu chwytając się różnych dorywczych zajęć zarobkowych. Na, z reguły nieszkodliwe, ekscesy dziewczynki oraz próżniaczy styl życia jej matki, przez palce patrzą wszyscy, włącznie z poczciwym menadżerem motelu (Willem Dafoe), u którego Halley notorycznie zalega z czynszem...


"The Florida Project" to kolejne, po głośnej "Mandarynce", reżyserskie przedsięwzięcie Seana Bakera, młodego twórcy, który powoli wyrasta na jedną z najjaśniej świecących gwiazd amerykańskiego kina niezależnego. Wdzięczne to, ujmujące zarówno realizmem, jak i empatycznym podejściem, kino. Utrzymana w krzykliwie pastelowych barwach warstwa wizualna kryje słodko-gorzką treść. Choć reżyser portretuje ludzi żyjących na skraju biedy, jest w jego wizji sporo ciepła, a sceneria bardziej nadawałaby się na tło wakacyjnej komedii, aniżeli dramatu społecznego. Paradokumentalny styl pozwala bez zgrzytu połączyć ze sobą humor i naturalizm, a tragikomiczne aspekty bezbłędnie punktowane są przez grę aktorów. 


Świetny jest Dafoe w roli pobłażliwego zarządcy, który musi znosić dziwactwa i nieodpowiedzialność swych rozlicznych lokatorów. Zniuansowana kreacja, zdecydowanie z tych "oscarowych" i to w jak najlepszym sensie tego określenia. Co jednak istotnie zaskakuje, to fakt, iż kroku dotrzymują mu kapitalnie dobrani naturszczycy, bo za takie należy uznać wcielające się w matkę i córkę Vinaite i Prince. Ta młodsza posiada naturalny talent, który sprawia, że na ekranie wypada bez cienia fałszu. Wytatuowana i pyskata Vinaite także ma tę przebojową moc, a przecież do filmu trafiła niejako przypadkiem, wyłoniona w castingu.


Krytyka zgodnie uznała "The Florida Project" za jeden z najlepszych filmów roku, w kinach dopisała również widownia. Pomimo, że obraz niepozbawiony jest drobnych mankamentów, a niektóre sceny wydają się być albo przeciągnięte albo niekoniecznie niezbędne, trudno odmówić twórcy zręczności i lekkości narracji. Bezbłędnie kieruje aktorami, jest konsekwentny pod względem stylistyki, wie, kiedy rozbawić i kiedy przycisnąć widza odmalowaną bez histerycznych tonów beznadzieją. Tak opowiadać o marginesie, bez moralizatorstwa i zadęcia, potrafią tylko nieliczni.

Ocena: ****



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz