5/12/2017

Get Out! (2017)

dir. Jordan Peele



Debiutancki obraz Jordana Peele'a to bodaj największa niespodzianka kinowa pierwszej połowy 2017 roku. Zrealizowany za skromną kwotę 4,5 miliona dolarów, film "rozbił bank", zgarniając w box office sumę 206 milionów. Wraz z sukcesem frekwencyjny, przyszedł aplauz krytyki, która niemal jednogłośnie ochrzciła początkującego twórcę mianem objawienia kina niezależnego. Takie rewelacje mają prawo zaostrzyć apetyt na dane dzieło filmowe...



Bohaterem "Get Out!" jest Chris (Daniel Kaluuya), 26-letni Afroamerykanin. Chris może mieć powody do stresu, jako że przyjdzie mu poznać rodziców jego białej dziewczyny. Wprawdzie wszystko wskazuje na to, że wybranka pochodzi z liberalnego domu (jej ojciec, jak sam twierdzi, "gdyby tylko mógł, po raz trzeci głosowałby na Obamę"), jednak po przybyciu do rodzinnej posiadłości, chłopak napotyka szereg niepokojących symptomów. Służącymi w domostwie jest para pokornych czarnoskórych, brat ukochanej prezentuje względem przybysza postawę cokolwiek wyzywającą, a przybyli na miejsce w ramach familijnego zjazdu krewni, traktują Chrisa niczym rodzaj egzotycznego eksponatu. Coś tu ewidentnie "nie gra": gość niebawem przekona się, że ekstrawagancki sposób bycia gospodarzy skrywa makabryczny sekret...



Umiejętna gra rasowymi stereotypami i zręcznie dozowany suspens to najbardziej oczywiste zalety filmu Peele'a. W czasach politycznej poprawności, odwoływanie się do sięgających wieki wstecz resentymentów, może wszak uchodzić za śmiałe posunięcie. Debiutant balansuje na cienkiej granicy z niesmakiem, sprawnie unikając potknięć. Pomaga mu w tym spora dawka czarnego humoru, pastiszowe zacięcie czyni z pierwszej połowy seansu wyborną rozrywkę. Nieco gorzej zaczyna dziać się pod koniec, kiedy to zabawa w gatunkowe cytaty, przeradza się w nazbyt dosłownie potraktowaną jatkę. Ulatuje wówczas gdzieś pierwotna lekkość przedsięwzięcia, a z postawy scenarzysty i reżysera daje się wyłuskać rasistowskie uprzedzenia i prosty podział na "my" i "oni". Znamienne, że ów fakt umknął uwadze entuzjastycznie nastawionych recenzentów, zapewne w myśl zasady iż nietolerancja i szowinizm są domeną człowieka białego.



Jakby jednak nie patrzeć na ryzykowną (?) wymowę, obraz Peele'a z pewnością zasługuje na aplauz od strony warsztatowej: realizacyjnie błyskotliwy, oparty na solidnym scenariuszu i bardzo dobrze zagrany, "Get Out!" mimo wszystko jawi się jako powiew świeżości zarówno w obrębie kina grozy, jak i wciąż rosnącej w siłę niszy indie. Talentu i narracyjnej biegłości w każdym razie Nowojorczykowi nie można odmówić.

Ocena: ***½



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz