12/04/2016

L'ultimo treno della notte (1975)

dir. Aldo Lado


W latach 70. i 80., Włosi spokojnie uchodzić mogli za niechlubnych liderów eurotrashu. Gdzie indziej wszak, jak nie na Półwyspie Apenińskim, masowo powstawały produkcje spod znaku nazisploitation. I gdzie indziej jak nie w kraju pasty, modne były wszelkiego rodzaju przeróbki i nieoficjalne "kontynuacje" hitów zza Atlantyku. Obie te cechy: obskurność i moralną ambiwalencję kina eksploatacji oraz skłonność do kradzieży nośnych patentów, łączy w sobie obraz Aldo Lado "L'ultimo treno della notte", znany również pod anglojęzycznymi tytułami "Night Train Murders" i "Last Stop on the Night Train".


Na początku filmu poznajemy dwie młode dziewczyny, które w okresie świątecznym jadą w odwiedziny do rodziców jednej z nich. Wsiadają do nocnego pociągu w Monachium, ze stacją docelową w Weronie. Podczas podróży napotykają na swej drodze parę opryszków, do których wkrótce dołącza poszukująca mocnych wrażeń przedstawicielka klasy średniej. Towarzystwo wulgarnych typów i nimfomanki w przebraniu damy szybko zaczyna doskwierać nieprzywykłym do ekscesów i rozwiązłości dziewcząt, toteż z ulgą przesiadają się do innego pociągu w trakcie wymuszonego postoju w Innsbrucku. Jak się niebawem okazuje, uciążliwe trio wpadło na podobny pomysł i szybko dołącza do bezbronnych podróżniczek w ich przedziale, by zgotować im prawdziwy koszmar...


Obraz Lado często określany bywa jako "włoska odpowiedź" na "Last House on the Left". Porzucając eufemizmy, śmiało można stwierdzić, że "L'ultimo treno della notte" to bezczelna podróbka kontrowersyjnego horroru Wesa Cravena. Włoch podbiera od twórcy "Koszmaru z ulicy Wiązów" (który z kolei czerpał z bergmanowskiego "Źródła") cały schemat fabularny, w kwestii znaczących zmian ograniczając się do osadzenia dużej części akcji na pokładzie pociągu. Mamy więc klasyczną strukturę spod znaku rape & revenge oraz szereg szokujących zabiegów. Po prawdzie, ze względu na swą budzącą dyskomfort zawartość, "Night Train Murders" samo doczekało się podobnie złej sławy (choć o mniejszym zasięgu), jak jego amerykański pierwowzór. Sceny gwałtów i przemocy nie są być może nazbyt obrazowe jak na dzisiejsze standardy, wystarcza jednak, to co Ladu sugeruje lub trzyma poza kadrem, aby zmącić dobre samopoczucie widza. Wystarczyło w każdym razie brytyjskim cenzorom, którzy odmówili wpuszczenia filmu na ekrany kin na Wyspach w 1976 roku, a niecałą dekadę później wciągnęli tytuł na listę "video nasties".


Bezmyślne okrucieństwo, tortury psychiczne i mechanicznie wałkowany motyw zemsty to słowa klucze w przypadku omawianej pozycji. W scenariuszu nie brakuje mało logicznych czy wręcz naciąganych sytuacji, utyka też w wielu momentach aktorstwo. Oddać trzeba jednak reżyserowi, że przy całej wtórności tematu, udało mu się wycisnąć z historii całkiem sporą dawkę napięcia, ze szczególnym uwzględnieniem właściwego punktu kulminacyjnego pod postacią popisów bestialstwa w przedziale ekspresu. Następująca później wendetta nie jest już tak emocjonująca i stanowi obowiązkowy punkt programu, który spreparowany został bez wyobraźni i oznak większego polotu.


Pomimo, że pozbawiony oryginalności i otwarcie cyniczny w swym eksploatacyjnym charakterze, "L'ultimo treno della notte" z pewnością znajdzie amatorów pośród wielbicieli europejskiej ekstremy z czasów, gdy termin "plagiat" był zaledwie pustym frazesem. Jest tu wystarczająco dużo atrakcji, aby przyspieszyć bicie serca każdego fana zakazanego kina, a realizacyjna bezceremonialność oraz ścieżka dźwiękowa autorstwa Ennio Morricone, dodają tej nieprzyzwoitej próbie zarobku tanim kosztem atrakcyjności. Brudny i zgoła nieprzyjemny, ale przecież o to właśnie chodziło w całym tym europejskim burdelu.

Ocena: **½ 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz