12/12/2016

The Greasy Strangler (2016)

dir. Jim Hosking


Brayden (Sky Elobar) mieszka wraz ze swym ojcem Ronnie'm (Michael St. Michaels). Wspólnie prowadzą rodzinny biznes, oprowadzając turystów po Los Angeles szlakiem miejsc, w których niegdyś przebywały gwiazdy muzyki disco. Pewnego dnia, Brayden poznaje Janet (Elizabeth De Razzo), w której się zakochuje. Związek mężczyzny doprowadza do pogorszenia relacji między ojcem i synem. W tym samym czasie, ten drugi zaczyna podejrzewać, że jego rodzic to tak naprawdę grasujący po okolicy morderca, zwany Oślizgłym Dusicielem...



Debiutancki obraz Jima Hoskinga miał swą premierę na festiwalu Sundance i z miejsca podzielił publikę oraz krytyków. Nic dziwnego, skoro opowieść o zabójcy w formie przebrania używającym grubej warstwy tłuszczu, to dziwactwo o tyle skrajne, co konkretnie obleśne. W krótkich słowach: "The Greasy Strangler" przypomina połączenie wczesnych filmów Johna Watersa z produkcjami Tromy. Dla widzów rozmiłowanych w wytworach złego smaku, będzie to z pewnością nie lada rekomendacja, przeciętnego widza należy jednak przestrzec, aby trzymał się z dala.



Dzieło Hoskinga wystawia de facto odbiorcę na ciężką próbę, przez półtorej godziny konfrontując go z widokiem chodzących nago, grubych i skrajnie nieatrakcyjnych ludzi, niekończącymi się żartami o pierdzeniu i wpędzającymi w zażenowanie dialogami na tematy fekalno-prokreacyjne. Całość zrealizowana została profesjonalnie i pod tym względem ciężko byłoby się o cokolwiek przyczepić do początkującego twórcy. Cóż z tego jednak, skoro reklamowany jako horror/czarna komedia film, ani przez moment nie jest nawet odrobinę zabawny, a z kinem grozy ma tyle wspólnego co martwa kaczka z Supermanem. Reżyser stawia sobie za zadanie szokować widza za wszelką cenę, ale nawet to mu nie za bardzo wychodzi: jego obraz jest może obrzydliwy, ale do takich "Różowych flamingów" i zawartych tam, zdecydowanie zapadających w pamięć scen, mu daleko. Surrealistyczne zadęcie jakoś nie przekonuje, poza tym Hoskingowi brak wyrafinowania w gorszeniu, którym zasłynął Waters. 



"The Greasy Strangler" narobił pewnego szumu wśród Internautów za sprawą swego bardzo dosłownego i skądinąd intrygującego trailera, produkt w wersji pełnej jest jednak zgoła męczący i ciężkostrawny. Opatrzony cudacznym, drażniącym uszy soundtrackiem zestaw absurdalnych pomysłów przypomina oglądanie głupawych wyczynów z "Jackassa". Oczywiście, wszystko jest kwestią gustu, jeśli więc uznajecie za komiczne, obserwowanie sprośnego starca biegającego z przyklejonym do krocza wielkim sztucznym penisem, to jest wielce prawdopodobne, że to właściwy adres.

Ocena: *½



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz