11/20/2016

The Childhood of a Leader (2016)

dir. Brady Corbet


Pierwszy film fabularny Brady'ego Corbeta spotkał się z ciepłym przyjęciem na festiwalu w Wenecji, gdzie otrzymał nagrody dla najlepszego debiutu oraz najlepszego reżysera. Corbet, znany wcześniej przede wszystkim jako aktor, napisał scenariusz "Dzieciństwa wodza" wraz ze swoją żoną, posiłkując się nowelą Jeana Paula-Sartre'a. Opublikowana w zbiorze "Mur" krótka historia czołowego egzystencjalisty, posłużyła  za punkt wyjścia dla niepokojącej alegorii, w której poznajemy źródła faszystowskiej ideologii.



I Wojna Światowa właśnie dobiegła końca, trwają gorączkowe formułowanie postanowień Traktatu Wersalskiego. Chłopiec imieniem Prescott (Tom Sweet) przybywa wraz z rodzicami do Francji, gdzie jego ojciec ma prowadzić pertraktacje w imieniu amerykańskiego rządu. Surowe wychowanie i poczucie bycia zaniedbywanym, sprawiają iż krnąbrny i  przebiegły młodzieniec zaczyna się buntować. Ów bunt z czasem przyjmuje coraz bardziej radykalne formy...



"Dzieciństwo wodza" ogląda się jak dobry thriller: Corbet zręcznie kumuluje napięcie i manipuluje odczuciami widza. W wejrzeniu blondwłosego aniołka, który zrazu ucieka się do niecnych wybryków, by z czasem sięgnąć po bardziej wyrachowane formy rebelii, dostrzegamy rodzące się monstrum. Podczas gdy ojciec zajęty jest uprawianiem wielkiej polityki, a matka całe dnie spędza w sypialni, lecząc migreny, w małym ciele kiełkuje bezwzględny, pozbawiony uczuć tyran. Przyznać trzeba, że debiutant ma talent do inscenizowania scen o dużym ładunku emocjonalnym, bez uciekania się do tanich sztuczek. Już sekwencja otwierająca, kolaż złożony z archiwaliów z czasów Wielkiej Wojny, podrasowany opętańczą uwerturą Scotta Walkera, daje do zrozumienia, że początkujący twórca mierzy wysoko.



Pozostaje jednak pytanie: czy przypadkiem nie za wysoko? O ile bowiem sama realizacja nie budzi zastrzeżeń, to wątpliwości można mieć co do samej paraleli zawartej w filmie. Konotacje w przypadku postaci Prescotta na pierwszy rzut oka nie wydają się takie oczywiste: wszak jego pochodzenie nie wskazuje na łączność z żadnym spośród wielkich dyktatorów XX-wiecznej Europy. Corbet zdaje się podążać szlakiem wytyczonym przez Michaela Haneke w jego "Białej wstążce", brak mu jednak wysublimowania i doświadczenia Austriaka. Po skończonym seansie uświadamiamy sobie, że zawarta tutaj metafora jest zgoła błaha i łopatologicznie wyłożona. Prescott to w końcu dziecię Wersalu, a finałowe sceny jednoznacznie wskazują na nazizm jako główny odnośnik. Tworząc alternatywną wersję dziejów, Corbet oddaje przysłowiowy strzał w stopę: Prescott to jeszcze jeden Hitler, Mussolini czy nawet Stalin, tyle że na potrzeby filmowego wykładu przebrany dla niepoznaki w wygodny abstrakcyjny koncept.



Wielka szkoda, że reżyser nie powstrzymał się od pokusy "dopowiedzenia" widzowi swej wykładni, bo jako gatunkowy trening, jego obraz sprawdza się w zasadzie bez większego zarzutu. Jest bardzo dobrze grany, co odnosi się tak do dorosłych aktorów, jak i małoletniego odtwórcy postaci centralnej. Może się pochwalić przyprawiającym o dreszcze soundtrackiem Walkera i schludną stroną wizualną z "zimnymi" zdjęciami Lola Crawleya. Od strony czysto warsztatowej jest to przemyślane, konsekwentne kino. Od strony "ideologicznej": nieco pretensjonalna gra w skojarzenia.

Ocena: ****



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz