7/01/2018

Stacey (1973)

dir. Andy Sidaris



Stacey (Anne Randall) to wystrzałowa laska. Jak nie spędza czasu na torze wyścigowym, to tropi zbrodnie wszelakie jako prywatny detektyw. Jej najnowsze zlecenie dotyczy rodziny zamożnej Florence Chambers (Marjorie Bennett). Przykuta do wózka kobieta nie może się zdecydować któremu członkowi familii pozostawić ogromny spadek. Stacey ma przebadać życie prywatne krewnych. Nieoczekiwany zwrot następuje w momencie, gdy zamordowany zostaje lokaj pani Florence. Zważywszy, że służący szantażował każdego z potencjalnych spadkobierców, każdy z nich jest automatycznie podejrzanym...


Andy Sidaris przez lata terminował w telewizji, reżyserując odcinki seriali i relacje z wydarzeń sportowych (za pracę przy transmisji Igrzysk Letnich w 1969 otrzymał Emmy). "Stacey" to jego fabularny debiut, zrealizowany przy finansowym wsparciu ze strony Rogera Cormana i jego firmy New World Pictures. Film śmiało wprowadza do eksploatacyjnej, maskulinistycznej rzeczywistości postać nieustraszonej, wyzwolonej kobiety, która równie dobrze radzi sobie za kołem bolidu, jak i przy rozwiązywaniu skomplikowanych zagadek kryminalnych. Scenariusz, korzystający z klasycznego schematu opowieści detektywistycznej, naszpikowany został średnich lotów humorem i okraszony kilkoma scenami akcji. Bohaterka biega, strzela, bierze udział w pościgach, a także chętnie świeci nagim biustem. Zważywszy, że w jej postać wciela się Playmate Playboya z Maja 1967 roku, urodziwa Anne Randall, szczypta golizny wcale nie dziwi.


"Stacey" to grindhouse'owy pomiot, który bardzo łatwo polubić. Widoczne są braki budżetowe, przerysowane aktorstwo wyraźnie świadczy o tym, że sam twórca nie chciał, aby jego dzieło było traktowane poważnie. W sekwencjach strzelanin, Sidaris wyraźnie kłania się Pennowi i Peckinpahowi, włączając zwolnione tempo i eksponując rozbryzgi krwi. Oczywiście, do montażowej maestrii "Bonie i Clyde" czy "Dzikiej bandy", owych scen nie sposób porównywać, niemniej ta mieszanka sfeminizowanej seksualności i przemocy ujmuje bezpretensjonalnością i zaskakuje kilkoma nieoczekiwanymi zabiegami. Sidaris przerobi zresztą po latach swój debiut jako "Malibu Express", dając tym samym początek serii filmów spod znaku "Bullets, Bombs, and Boobs", gdzie pierwsze skrzypce odgrywały modelki Playboya i Penthouse'a. Niekompletnie ubrane dziewczęta walczyły z międzynarodową przestępczością, łącząc przyjemne z pożytecznym. W porównaniu z atrakcjami zawartymi w takich tytułach, jak "Hard Ticket to Hawaii" czy "Savage Beach", wyczyny pani detektyw z rokładówki mogą wydawać się skromne i zgoła niewinne, ale miłośnicy eksploatacji w wydaniu soft z pewnością docenią post-hipisowski klimat i frywolną zawartość. Zaraz potem warto skoczyć na wyspę Molokaʻi, gdzie w słońcu grzeją się piękności pokroju Dony Speir, Roberty Vasquez, Julie Strain czy Shae Marks.

Ocena: ***


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz