7/06/2018

I corpi presentano tracce di violenza carnale (1973)

dir. Sergio Martino



Dwójka studentek zostaje zamordowana przez nieznanego sprawcę. Policja ustala, że narzędziem zbrodni była apaszka koloru czerwono-czarnego. Koleżanka ofiar dochodzi do wniosku, że zabójcą musi być naprzykrzający się jej chłopak ze studiów, u którego widziała ów charakterystyczny element ubioru. Dziewczyna decyduje się wyjechać na jakiś czas w towarzystwie trzech przyjaciółek na prowincję. Wprowadzają się do ulokowanej nad morzem willi. Nie wiedzą, że morderca podąża ich śladem...


"Torso" to jedno z najbardziej rozpoznawalnych giallo. Swoją sławę film zawdzięcza przede wszystkim mieszance dwóch niezawodnych składników: mizoginistycznej przemocy i seksu. Schemat zgodnie z którym niekompletnie ubrane dziewczęta są po kolei szlachtowane przez zamaskowanego zabójcę, to już oczywiste podwaliny amerykańskiego slashera. Tym bardziej, że Martino w większym stopniu skupia się na efektownej rzeźni, aniżeli kryminalnej zagadce. Tożsamość oprawcy tak naprawdę odgrywa tu rolę drugorzędną, a jej ujawnienie może być zgoła rozczarowująca dla widza. Co nie oznacza, że brak tutaj zaskoczeń: pierwszorzędny jest w szczególności zwrot akcji w drugiej połowie filmu, który kompletnie wymyka się stereotypowym rozwiązaniom. 


Miłośnicy stylistycznego wyrafinowania również znajdą tu coś dla siebie. W pamięć zapada świetna sekwencja mordu na bagnach, wchodząca w skład kanonu gatunku. No i co najważniejsze: choć akcja zrazu rozwija się dość ślamazarnie, po przenosinach do dworu usytuowanego na klifie, rzecz nabiera tempa i trzyma w napięciu już do ostatniej minuty. Jest krwawo, miejscami wręcz nieprzyjemnie, nawet jeśli reżyser co bardziej drastyczne momenty ukrywa przed okiem kamery. Postać zwyrodnialca budzi autentyczne ciarki, zwłaszcza że nawet zapożyczony z klasycznego giallo Bavy "Blood and Black Lace" wizerunek został tu poddany obskurnemu "retuszowi" . Mówiąc krótko: choć zabójca tradycyjnie nosi rękawiczki, to nie boi się "pobrudzić sobie rąk". Jest przy tym inteligentny, przebiegły, nieprzewidywalny i... kompletnie niezrównoważony. 


Choć daleko "I corpi" do subtelnej maniery wcześniejszych dokonań Martino, to z pewnością nie sposób odmówić mu samoświadomości i wyrachowania. Nienawiść względem kobiet przybiera tutaj skrajną formę, czemu wyraz dają już "wymyślne" hasła reklamowe pokroju "Where whores meet saws!" czy "They were only dolls. Stupid dolls made of flesh and blood". Niecałe dziesięć lat później, młodzież w Stanach zachłyśnie się tego typu rozrywką, w sadomasochistyczny sposób zachwycona obrazami makabry i okrucieństwa, będących udziałem ich Bogu ducha winnych rówieśników. Wyrazisty, wciąż mocny klasyk, który bezbłędnie łączy stylowe opakowanie z plugawą treścią. Wypada znać.

Ocena: *****



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz