dir. Robert Aldrich
Trzeci film w reżyserskiej karierze Roberta Aldricha i zarazem pierwszy w kolorze. Był to także pierwszy western w dorobku twórcy, który na przestrzeni kolejnych dekad spróbuje swych sił w większości gatunków. Przedsięwzięcie zostało zainicjowane przez Burta Lancastera, który był również współproducentem filmu. Za podstawę posłużyła powieść „Broncho Apache” Paula Wellmana, oparta na prawdziwej historii Indianina, który umknął z transportu do rezerwatu na Florydzie i toczył prywatną wojnę z kolonizatorami.
Zgodnie z ówczesną tradycją, w głównego bohatera wcielił się gwiazdor, który nie miał w sobie grama indiańskiej krwi (mowa oczywiście o Lancasterze). Również pod wieloma innymi względami jest to wytwór swoich czasów, z przepięknymi barwami Technicoloru, ale i rażącymi uproszczeniami i skłonnością do melodramatyzmu. Zwraca jednak uwagę próba „uczłowieczenia” rasy dotąd z reguły przedstawianej w kinie jako dzikusy i bezlitośni mordercy. Owszem, Massai jest żądnym krwi zabójcą, jednak jego postawa umotywowana jest zachłannością białego człowieka, który z kolei sprowadzony zostaje tutaj do tła i pokazany jako prymitywny przybysz, którego żywiołem jest zniszczenie. Nie mogło zabraknąć wątku miłosnego, który dodatkowo nadaje postaci wojownika ludzkie rysy (w postać ukochanej wcieliła się Jean Peters, znana głównie z ról w „Niagarze” i „Pickup on South Street”, w późniejszym okresie żona Howarda Hughesa), ale on akurat przebiega bardzo liniowo, by nie rzec - sztampowo.
Opowieść płynie żwawo, jest miejsce na wzruszenia i gniew, ale na ostatecznej ocenie kładzie się dokręcony na siłę „happy end”. Zgodnie z książką, bohater w ostatnim akcie zostaje zastrzelony przez polujących na niego białych, jednak ludzie z wytwórni wymogli na Aldrichu nakręcenie alternatywnego zakończenia, w którym Massai porzuca drogę walki i – w domyśle – podporządkowuje się woli najeźdźców w momencie, gdy rodzi mu się dziecko. Jak nietrudno się domyślić, w montażu wykorzystano wersję „pogodną”, która jest skrajnie nieprzekonująca.
Po latach „Apache” ogląda się więc z delikatną rezerwą, jaka często towarzyszy seansom dawnych hollywoodzkich hitów (film odniósł spory sukces w box office, a Aldrich poszedł za ciosem i jeszcze w tym samym roku ukończył „Vera Cruz”, również z Lancasterem w roli głównej). Oddani miłośnicy klasycznych westernów powodów do narzekania mieć jednak nie powinni: to porządnie opowiedziana historia, która wciąż wciąga i dostarcza emocji, nawet jeśli błękitne oczy Massaia stanowią zgrzyt zwracający uwagę praktycznie w każdej scenie.
OdpowiedzUsuńI'm here to testify about Mr John Blank ATM Cards which can withdraw money from any ATM machines around the world.. firstly I thought it was scam until I saw so many testimony about how Mr John sent them the ATM blank card and how it was used to withdraw money in any ATM machine and become rich so I decided to risk the opportunity I contacted him also and I applied for the Blank Card to my greatest surprise I have used it to get 10,000 dollars. maximum withdrawal daily $1,000, Mr John is giving out the card just to help the poor. Hack and take money directly from any ATM Machine Vault,If your interested kindly contact him directly on his email (johnlopez1945@gmail.com)