9/15/2018

Camille 2000 (1969)

dir. Radley Metzger



Radley Metzger rozpoczynał karierę w biznesie filmowym jeszcze latach 50., terminując m.in. jako montażysta przy zwiastunach europejskich filmów dla Janus Films. Pracował również jako asystent reżysera, by w 1961 roku zadebiutować samodzielnie dramatem „Dark Odyssey”. W miarę jak dojrzewał pod względem wypracowywania własnego języka, dał się poznać jako twórca wyrafinowanej erotyki, by z czasem wyewoluować na czołowego autora awangardowej pornografii. „Camille 2000” to jeden z jego wczesnych, jeszcze soft-core’owych projektów, uwspółcześniona ekranizacja „Damy kameliowej” Aleksandra Dumasa. 


Bohaterem historii jest Armand (Nino Castelnuovo), syn zamożnego biznesmena. Chłopak przyjeżdża z Ameryki do Rzymu w odwiedziny do rezydującego tutaj na stałe ojca. Podczas pobytu, poznaje piękną Marquerite (Danièle Gaubert), w której zakochuje się bez pamięci. Choć dziewczyna z początku odrzuca zaloty młodzieńca, ten nie ustaje w staraniach i dwójka w końcu staje się kochankami. Na drodze do szczęśliwego związku stoi jednak przepaść klasowa oraz niechlubna przeszłość wybranki…


„Camille 2000” to w pierwszej kolejności łzawe romansidło z tych „chwytających za serce”. Doskonale znana historia u Metzgera przyprawiona została dużą dozą pikanterii. Przebywamy bowiem w towarzystwie młodych i pięknych bywalców salonów, jest koniec lat 60., młodzież eksperymentuje zarówno z  miękkimi, jak i twardymi narkotykami, często więc toniemy w oparach marihuanowego dymu, a i nakłucia na przegubach ramion się znajdą. To dekadencki świat, gdzie wolna miłość to też czasem seks za pieniądze, a rozpasanie moralne znajduje wyraz w pretensjonalnych pozach i orgiastycznych balangach. Reżyser łapie więc w pierwszej kolejności ducha czasów, słusznie uznając że jedynie w ten sposób zdoła ożywić ramotkę sprzed ponad stulecia.


Dzieje pełnej pasji, niszczycielskiej miłości ubrane zostały w wysmakowaną formę plastyczną, z masą nieortodoksyjnych kątów kamery i oryginalnych rozwiązań stylistycznych. Dzieło Metzgera jest jak elegancki pornos z duszą – zresztą właśnie w tego typu niszy odnajdzie się już niebawem Nowojorczyk. Tutaj, póki co, erotyki mamy sporo, ale z zachowaniem wymogów mainstreamowej ogłady. Można by oczywiście oskarżyć Metzgera o pójście z duchem eksploatacyjnego żywiołu, gdyby nie to, że „Camille 2000” to twór do bólu snobistyczny. Wystudiowany, nakręcony z dbałością o detale i przywiązujący niespodziewanie dużą wagę do psychologii bohaterów. Nie sposób nie skonstatować, że tego typu sztuczka nie przeszłaby już w kolejnej dekadzie: wóz albo przewóz. Albo powaga, albo perwersyjne ciągoty. Albo oficjalny obieg, albo obskurne przybytki „tylko dla dorosłych”. Późniejszy twórca „Score” i „The Image”, sztandarowych okazów Złotej Ery Porno, łączy jedno z drugim, wrzucając nas w sam schyłek dogorywającej rewolucji seksualnej. Zrealizowana ze smakiem reinterpretacja ponadczasowego wyciskacza łez Dumasa to dobry przykład tego, jak kręcić kino erotyczne bez obrażania inteligencji widza i z zachowaniem wszelkich zasad etykiety. 

Ocena: ****




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz