5/15/2018

Diabolik (1968)

dir. Mario Bava



Diabolik (John Phillip Law) to prawdziwy geniusz zbrodni. Kolejne obmyślone w najdrobniejszych detalach napady, spędzają sen z powiek włoskiej policji, która czuje się bezradna w próbach ujęcia tajemniczego rabusia. Na pewnym etapie, prowadzący śledztwo inspektor, decyduje się zawiązać sojusz z potężnym mafiosem, byle tylko powstrzymać działalność Diabolika, która osiąga coraz bardziej spektakularne rozmiary...


W 1968 roku, słynny producent Dino De Laurentiis sfinansował dwie głośne adaptacje komiksów. Jedną z nich była "Barbarella" Rogera Vadima, drugą - właśnie "Diabolik". Oparty na kanwie popularnej serii autorstwa sióstr Giusanni, film opowiada o przygodach zamaskowanego rozbójnika, figury będącej wypadkową właściwości Fantomasa i Świętego z kart powieści Leslie Charterisa. Przebiegłemu złodziejowi towarzyszy nieodłączna partnerka, zmysłowa i urodziwa Eva (Marisa Mell). Utopiona w pop-artowym sztafażu historia pełna jest zwrotów akcji i szalonych rozwiązań, a wśród zgromadzonej na planie międzynarodowej obsady znajdziemy Michela Piccoli, Adolfo Celi i Terry-Thomasa. Wystawne widowisko sensacyjne, skrojone pod oczekiwania rozpieszczonej przez filmy o Bondzie publiki, w momencie premiery nie spełniło pokładanych w nim nadziei, kończąc z ledwie przyzwoitym wynikiem kasowym.


Czary stojącego za kamerą Mario Bavy, tak jak miało to miejsce w przypadku wielu innych dzieł, docenione zostały dopiero po latach. Dziś trudno uwierzyć, jak mogła nie wzbudzać zachwytu rozbudowana, zrealizowana z pompą (zręcznie markowaną przy znacznie ograniczonym budżecie) sekwencja pierwszego przybycia Diabolika do jego sekretnej bazy, skrojonej jako żywo na wzór jaskini Batmana. Nie sposób nie rozmiłować się w awangardowej ścieżce dźwiękowej autorstwa Ennio Morricone, tudzież nie docenić inteligentnie pastiszowej formy scenariusza. W wielu kręgach, obraz Bavy przez długi czas, całkiem słusznie zresztą, uchodził za najdoskonalszą ekranizację komiksu, jaka powstała. 


Camp, kicz, błazenada, ale w precyzyjnie odmierzonych proporcjach, do tego przez większość czasu podawane ze śmiertelną powagą. Reżyser bezbłędnie wyczuwa konwencję, balansując na granicy infantylizmu i dostarczając masę popkulturowo przetworzonej frajdy. Do tego w tradycyjnie powalającym wizualnie stylu. "Danger: Diabolik" to istne scenograficzno-operatorskie cudo. Kokietuje przyprawiającymi o zawrót głowy dekoracjami, użyciem kolorów i szerokokątnych obiektywów. Stąd paradoksem jest fakt, iż dzieło stworzone wręcz do podziwiania na wielkim ekranie, uznanie zdobyło dopiero w drugim życiu, już na rynku video.

Ocena: *****


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz