dir. Mario Bava
W roku 1963 miały premierę aż trzy istotne dla filmografii Mario Bavy tytuły. "La ragazza che sapeva troppo" było pierwszym krokiem reżysera w kierunku usystematyzowania zasad rządzących gatunkiem, który później ochrzczony zostanie jako giallo. "La frusta e il corpo", choć z perspektywy lat raczej niedoceniany, to udana kontynuacja gotyckich klimatów w dorobku twórcy, na dodatek z niezastąpionym Christopherem Lee w obsadzie. Trzeci spośród obrazów z tego rocznika, "I tre volti della paura", to z kolei antologia opowieści grozy, w której jak w pigułce zmieszczone zostały wszystkie podstawowe kierunki, w jakich podążał Bava jako autor kina z dreszczem.
"I tre volti della paura" (oryginalny włoski tytuł należałoby przetłumaczyć jako "Trzy oblicza strachu") wyprodukowane zostało w koprodukcji z American International Pictures, co z kolei pozwoliło na udział międzynarodowej obsady, pośród której, obowiązki mistrza ceremonii pełni Boris Karloff (aktor gra również nestora rodu w centralnej noweli). Same opowieści zainspirowane zostały prozą Czechowa, Tołstoja i Maupassanta, do czego zresztą twórcy skwapliwie przyznają się w napisach początkowych. Ich poziom określiłbym jako zróżnicowany: w otwierającym "Il telefono", dostajemy już szczyptę motywów charakterystycznych właśnie dla stylistyki giallo, o czym, z niewiadomych przyczyn, rzadko wspomina się w kontekście dorobku Bavy. Nie jest to może porywająca rzecz, ma pewne niedostatki logiczne, mogłaby też być ciut krótsza, niemniej z pewnością jest to warty odnotowania wstęp do nurtu."I Wurdalak" kokietuje gotycką atmosferą i szczyptą czarnego humoru, nawet jeśli sama fabuła to tylko w mało błyskotliwy sposób przetrawione wampirze legendy. Najlepsze jest bez dwóch zdań "La goccia d'acqua": niby typowe ghost story, ale klimatem wbija w fotel. Zabawy kolorem i ustawienia kadrów w ostatniej noweli jako żywo przywodzą na myśl "Suspirię" i nie mam wątpliwości co do tego, gdzie Argento szukał inspiracji. Tradycyjnie zresztą, Włoch wykorzystuje dobrodziejstwo inwentarza, robiąc imponujący użytek ze skromnej scenografii i udowadniając jak wiele, praktycznie z niczego, wyczarować może utalentowany operator.
Ocena: ****½
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz