2/14/2018

Sekkusu hantâ: Sei kariudo (1980)

dir. Toshiharu Ikeda



Produkowane seryjnie przez wytwórnię Nikkatsu filmy z gatunku Roman Porno były nowego rodzaju jakością w kinie pinku-eiga. Choć studio kręciło około trzech produkcji tego typu na miesiąc, wszystkie zachowywały wysoki standard wykonania, łącząc wysoki jak na standardy (soft)pornograficzne budżet z wysmakowaną formą. Idealną ilustracją tego zjawiska jest "Sex Hunter", wyreżyserowany przez Toshiharu Ikedę dramat/thriller erotyczny. 



Bohaterką filmu jest młoda, niewinna baletnica Miki (Ayako Ôta), która trafia w szpony sfiksowanej na punkcie seksu właścicielki prywatnej "szkoły baletu". Przybytek okazuje się być prawdziwą jaskinią rozpusty, której mieszkanki całe dnie oddają się grzesznym przyjemnościom. Po tym, jak Miki zostaje pozbawiona dziewictwa przez okrutnego dozorcę, jest trzymana w zamknięciu, poniżana, gwałcona. Trwa to tak długo, aż dziewczyna przemienia się w spragnioną rozkoszy nimfomankę. I wtedy na scenę wkracza nie widziany od lat ukochany. Tragedia wisi w powietrzu... 



W ramach jednego tytułu dostajemy w zasadzie wszystko, czego dusza zapragnie: bondage, S&M, kazirodztwo, seks międzyrasowy, pissing, voyeurysm, akcje grupowe. A wszystko to zamknięte w seansie trwającym godzinę z drobnym okładem. I choć zarys fabuły zwiastuje ponury festiwal bestialstwa i mizoginii, "Sekkusu hantâ" okazuje się być całkiem przystępny i... seksowny. Wszystkie parafilie i przypadki wykorzystywania podane zostały z wystarczającą dawką smaku, aby zadawać sobie pytanie: to jeszcze sztuka, czy już ordynarna pornografia? Strona wizualna dzieła to wartość sama w sobie, z konsekwentnie stosowaną paletą barw i zmysłowymi ujęciami pokrytych potem ciał w ekstazie. Wisienką na torcie jest zaś wpędzająca widza w zmieszanie, nie mająca sobie równych, scena ze sznurem i... wiadrem zmrożonych butelek Coca-Coli. Lepszej reklamy napoju amerykański koncern nigdy nie byłby w stanie sam sobie zagwarantować. 

Ocena: ****


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz