dir. Toshiharu Ikeda
Produkowane seryjnie przez wytwórnię Nikkatsu filmy z gatunku Roman Porno były nowego rodzaju jakością w kinie pinku-eiga. Choć studio kręciło około trzech produkcji tego typu na miesiąc, wszystkie zachowywały wysoki standard wykonania, łącząc wysoki jak na standardy (soft)pornograficzne budżet z wysmakowaną formą. Idealną ilustracją tego zjawiska jest "Sex Hunter", wyreżyserowany przez Toshiharu Ikedę dramat/thriller erotyczny.
W ramach jednego tytułu dostajemy w zasadzie wszystko, czego dusza zapragnie: bondage, S&M, kazirodztwo, seks międzyrasowy, pissing, voyeurysm, akcje grupowe. A wszystko to zamknięte w seansie trwającym godzinę z drobnym okładem. I choć zarys fabuły zwiastuje ponury festiwal bestialstwa i mizoginii, "Sekkusu hantâ" okazuje się być całkiem przystępny i... seksowny. Wszystkie parafilie i przypadki wykorzystywania podane zostały z wystarczającą dawką smaku, aby zadawać sobie pytanie: to jeszcze sztuka, czy już ordynarna pornografia? Strona wizualna dzieła to wartość sama w sobie, z konsekwentnie stosowaną paletą barw i zmysłowymi ujęciami pokrytych potem ciał w ekstazie. Wisienką na torcie jest zaś wpędzająca widza w zmieszanie, nie mająca sobie równych, scena ze sznurem i... wiadrem zmrożonych butelek Coca-Coli. Lepszej reklamy napoju amerykański koncern nigdy nie byłby w stanie sam sobie zagwarantować.
Ocena: ****
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz