Najczęściej najbardziej przerażające sytuacje, jakie można sobie wyobrazić, wiążą się nie ze zjawami, wilkołakami czy innymi fantastycznymi istotami, ale z okolicznościami znacznie bardziej "zwyczajnymi". Osoba cierpiąca na klaustrofobię, od razu zaleje się zimnym potem na myśl o byciu zamkniętą na parę godzin w ciasnej windzie. Wielu z pewnością spasowałoby w obliczu perspektywy spędzenia choćby krótkiego czasu na tratwie w towarzystwie rekinów na otwartym morzu. Nie do pozazdroszczenia jest także położenie, w jakim znajdzie się trójka bohaterów "Frozen". Uwięzieni na wysokości paru metrów nad ziemią w wyciągu narciarskim, po początkowym szoku, powoli oswajają się ze świadomością, że przed nimi noc w temperaturze grubo poniżej zera, bez żadnej możliwości ucieczki...
Prosty punkt wyjścia filmu Adama Greena (fani horroru kojarzyć jego nazwisko będą przede wszystkim z cyklem o Victorze Crowleyu "Hatchet") skutecznie generuje duże pokłady suspensu. Choć pierwsze pół godziny seansu przypomina z grubsza typowe kino młodzieżowe (poprockowe pitolenie w tle też się znajdzie), od momentu gdy zostajemy z trójką postaci sam na sam, zawieszeni nad pokrytym śniegiem zboczem, napięcie już tylko rośnie. Oprócz mrozu, zagrożenie stanowią także złaknione łatwej zdobyczy wilki, przede wszystkim zaś wątła psychika mieszczucha w obliczu sytuacji ekstremalnej. Nieprzemyślane decyzje owocują tragicznymi konsekwencjami, a weekendowy wypad na narty przemienia się w najgorszy z możliwych koszmar. Green nie epatuje przemocą, z pewnością jednak znajdą się tu momenty, które bardziej wrażliwego widza wytrącą z równowagi. Jak na skromną, niezależną produkcję, "Frozen" dostarcza ilości intensywnych wrażeń powyżej gatunkowej średniej, nawet jeśli pozostaje tylko B-klasowym thrillerem.
Trio odtwórców: Emma Bell, Shawn Ashmore i Kevin Zegers, z początku wydaje się być idealne do jednej z "high schoolowych" oper mydlanych pokroju "Beverly Hills 90210", jak się jednak okazuje, całkiem nieźle radzą sobie z ładunkiem dramatyzmu zawartym w historii. Reżyser droczy się z odbiorcą, potrafi nagiąć pewne sytuacje do granic prawdopodobieństwa, znęca się nad wykreowanymi przez siebie Bogu ducha winnymi dzieciakami ile wlezie, ale nie nudzi ani przez moment. Zręczne survivalowe kino z dreszczem, które z pewnością docenią miłośnicy konwencji. Ocena: ***½
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz