Brayden (Sky Elobar) mieszka wraz ze swym ojcem Ronnie'm (Michael St. Michaels). Wspólnie prowadzą rodzinny biznes, oprowadzając turystów po Los Angeles szlakiem miejsc, w których niegdyś przebywały gwiazdy muzyki disco. Pewnego dnia, Brayden poznaje Janet (Elizabeth De Razzo), w której się zakochuje. Związek mężczyzny doprowadza do pogorszenia relacji między ojcem i synem. W tym samym czasie, ten drugi zaczyna podejrzewać, że jego rodzic to tak naprawdę grasujący po okolicy morderca, zwany Oślizgłym Dusicielem...
Debiutancki obraz Jima Hoskinga miał swą premierę na festiwalu Sundance i z miejsca podzielił publikę oraz krytyków. Nic dziwnego, skoro opowieść o zabójcy w formie przebrania używającym grubej warstwy tłuszczu, to dziwactwo o tyle skrajne, co konkretnie obleśne. W krótkich słowach: "The Greasy Strangler" przypomina połączenie wczesnych filmów Johna Watersa z produkcjami Tromy. Dla widzów rozmiłowanych w wytworach złego smaku, będzie to z pewnością nie lada rekomendacja, przeciętnego widza należy jednak przestrzec, aby trzymał się z dala.
Dzieło Hoskinga wystawia de facto odbiorcę na ciężką próbę, przez półtorej godziny konfrontując go z widokiem chodzących nago, grubych i skrajnie nieatrakcyjnych ludzi, niekończącymi się żartami o pierdzeniu i wpędzającymi w zażenowanie dialogami na tematy fekalno-prokreacyjne. Całość zrealizowana została profesjonalnie i pod tym względem ciężko byłoby się o cokolwiek przyczepić do początkującego twórcy. Cóż z tego jednak, skoro reklamowany jako horror/czarna komedia film, ani przez moment nie jest nawet odrobinę zabawny, a z kinem grozy ma tyle wspólnego co martwa kaczka z Supermanem. Reżyser stawia sobie za zadanie szokować widza za wszelką cenę, ale nawet to mu nie za bardzo wychodzi: jego obraz jest może obrzydliwy, ale do takich "Różowych flamingów" i zawartych tam, zdecydowanie zapadających w pamięć scen, mu daleko. Surrealistyczne zadęcie jakoś nie przekonuje, poza tym Hoskingowi brak wyrafinowania w gorszeniu, którym zasłynął Waters.
"The Greasy Strangler" narobił pewnego szumu wśród Internautów za sprawą swego bardzo dosłownego i skądinąd intrygującego trailera, produkt w wersji pełnej jest jednak zgoła męczący i ciężkostrawny. Opatrzony cudacznym, drażniącym uszy soundtrackiem zestaw absurdalnych pomysłów przypomina oglądanie głupawych wyczynów z "Jackassa". Oczywiście, wszystko jest kwestią gustu, jeśli więc uznajecie za komiczne, obserwowanie sprośnego starca biegającego z przyklejonym do krocza wielkim sztucznym penisem, to jest wielce prawdopodobne, że to właściwy adres. Ocena: *½
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz