10/02/2016

Mausoleum (1983)

dir. Michael Dugan


"Mauzoleum" to pozycja, której wspomnienie wiąże się w moim przypadku jeszcze z czasami zamierzchłego dzieciństwa. Wypatrzona w czytanym od deski do deski, aż do znudzenia, czasopiśmie "Cinema Press Video", okładka kasety VHS z tym tytułem, na długie miesiące zawładnęła wyobraźnią dziecka. Niestety, ze względu na brak kopii (dystrybutorem był Best  Film) w którejkolwiek z dwóch osiedlowych wypożyczalni video, nie było mi wówczas dane skonfrontować własnych wyobrażeń na temat zawartości ze stanem faktycznym. Dziś, w czasach Internetu, znalezienie pożądanej pozycji, nawet  niezwykle rzadkiej, z reguły nie nastręcza większych trudności. Gorzej z pamięcią starzejącego się, nie stroniącego od rozrywek, kinomana. A jednak, w jej odmętach zachowało się widmo tamtej okładki, kuszącej obietnicą emocjonujących, grzesznych doznań. Jak wielka była więc radość piszącego te słowa, gdy w jego ręce wpadł zdarty egzemplarz rzeczonej  pozycji, opatrzony na dodatek soczystym wokalem Tomasza Knapika. 


Bohaterką historii jest Susan Nomed (Bobbie Bresee), piękna dziedziczka rodowej fortuny. Susan skrywa mroczny sekret,  którego korzenie sięgają czasów dzieciństwa, kiedy to umarła jej matka. Klątwa familii Nomedów sprawia, że dziewczyna  zostaje opętana przez złą siłę, niosącą śmierć i zniszczenie... 


Powyższy, lakoniczny opis fabuły doskonale obrazuje, z jakiego rodzaju kinem mamy do czynienia. Obraz Michaela Dugana  to horror klasy C (albo i dalej, wszak typologia w tej kwestii jest nader umowna i związana z subiektywnymi odczuciami), obfitujący w kuriozalne rozwiązania fabularne, pełen nonszalancji i bezwstydu. Diabolicznie złe aktorstwo doskonale koresponduje z bzdurnymi liniami dialogowymi, a kiczowate efekty specjalne i  charakteryzacja dostarczają jakże radosnej pożywki dla oczu. Zagłębianie się w meandry przedstawionej opowieści wydaje się być bezcelowe, jako że służy ona zaledwie za pretekst dla kolejnych krwawych zgonów oraz szokujących emanacji  Złego. Dodać wypada, że występująca w głównej roli Bresee, jak przystało na byłego króliczka Playboya, nie skąpi widzowi swych krągłych wdzięków i, wzorem każdej niewyżytej seksualnie milionerki z lat 80., chętnie i często zrzuca krępujące ją ciuszki. Brak najmniejszych choćby pretensji do bycia czymkolwiek więcej, aniżeli popisem sensacyjnego złego smaku, działa w tym przypadku wręcz oczyszczająco: stymulująco na zmysły, relaksacyjnie zaś na zmęczone zwoje mózgowe. 



Golizna, seks, przemoc, świecące na zielono oczy blond wampa - czegóż więcej można by oczekiwać po klasyku z dolnych  półek wypożyczalni VHS? "Mauzoleum" spełnia wszelkie pokładane w nim nadzieje, dostarczając wymienionych powyżej elementów składowych w proporcjach nieskromnych, bez cienia fałszywego zażenowania. Twórcy doskonale  rozumieją, że nic nie sprzedaje się lepiej, niż para obfitych piersi i eksplodujące głowy. Ja z kolei nie potrzebuję nic więcej,  by znów poczuć się jak dzieciak w sklepie ze słodyczami. Pardon, VHS-kami, winno być raczej. 

Ocena: **


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz