Najpierw był nadawany w latach 1987-92 serial kryminalny. Popularny na Zachodzie, w Polsce praktycznie nieznany. Opowiadał o policjantach pracujących "pod przykrywką" w środowisku młodzieży ze szkół średnich. Dla odtwarzającego postać Toma Hansona Johnny′ego Deppa cztery sezony "21 Jump Street" okazały się być trampoliną do sławy. Nic dziwnego, że producenci przypomnieli sobie o cyklu w dobie kryzysu kina, kiedy bez przerwy sięga się po stare, sprawdzone pomysły, aby wyciągnąć jeszcze trochę kasy od widzów.
Współczesna, kinowa wersja wspomnianego serialu to typowa komedia sensacyjna, bazująca na motywach klasycznego "buddy movie". Para głównych bohaterów dobrana została na zasadzie skrajnych przeciwieństw. Mamy więc szkolnego "nerda", odtwarzanego z wdziękiem przez Jonaha Hilla, nieuleczalny przypadek "frajera", przed którym dziewczęta uciekają w popłochu. Po drugiej strony barykady jest przystojny, ale niezbyt lotny Channing Tatum, który z kolei ze zdobywaniem serc niewieścich nie ma większych problemów. Spotykają się w Akademii Policyjnej i tu zawiązuje się między nimi przyjaźń - co nie dziwi, w czasach licealnych bynajmniej za sobą nie przepadali. Tworzą duet tyleż wybuchowy, co niezdarny. Zawodowo pakują się w tarapaty, a kiedy już uda im się złapać jakiegoś przestępcę, to zapominają odczytać mu jego prawa.
Ten oto dziwaczny tandem trafia do amerykańskiego high school, by przed końcem roku szkolnego rozpracować siatkę handlarzy narkotyków, którzy wprowadzili na rynek nową, niebezpieczną substancję. Od ukończenia "budy" upłynęło siedem lat, wiele rzeczy się zmieniło. I tak, to pocieszny grubasek Hill zostaje tym popularnym i lubianym przez młodzieżowe elity, podczas, gdy dryblas Tatum skazany jest na towarzystwo kujonów i outsiderów. O dziwo, szybko zaczynają odnajdywać się w swych nowych rolach...
Jak można wywnioskować już po krótkim opisie fabuły, "21 Jump Street" A.D. 2012 to rozrywka wysoce zachowawcza: oparta na sprawdzonych konceptach, wygrywająca stare jak samo kino schematy. Ale też raczej nikt przy zdrowych zmysłach po tego typu produkcji nie będzie spodziewał się czegoś nowatorskiego, łamiącego ustalone zasady gatunku. Ma być akcja, wystrzały i wybuchy. Ma być także zabawnie, a wątek męskiej przyjaźni musi działać rozczulająco. Wszystkie te składowe znajdziemy w filmie Phila Lorda i Chrisa Millera. Jest przewidywalnie, ale też lekko i, jakby nie patrzeć, całkiem przyjemnie. Poziom humoru jest wprawdzie dosyć nierówny, niektóre gagi nie śmieszą w ogóle, inne zaliczyć można do udanych, ale nie ma się co czepiać, w ostatnich latach widywało się szmiry tak bezwstydne, że przy nich omawiana pozycja wydawać się może szczytem finezji i polotu. Mnie osobiście najbardziej rozbawiła scena "odlotu" bohaterów po zażyciu robiącego furorę wśród młodzieży specyfiku. Najsłabiej, jak zwykle, prezentuje się sam wątek kryminalny, w którym nie znajdziemy za grosz oryginalności. Całe szczęście, że twórcy postawili przede wszystkim na pierwszy człon nazwy "komedia sensacyjna", bo do tej drugiej opcji mają zdecydowanie ciężką rękę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz