10/03/2016

The Last Seduction (1994)

dir. John Dahl


John Dahl dał się poznać w pierwszej połowie lat 90. jako wytrawny kontynuator tradycji kina neo-noir. Począwszy do debiutanckiego "Zabij mnie jeszcze raz", konsekwentnie "przetrawiał" czarne wzorce, dostarczając rozrywki nasyconej moralną ambiwalencją. Jego trzeci pełnometrażowy film "Ostatnie uwiedzenie", to z kolei zręczna dekonstrukcja mitu femme fatale. 


Bridget Gregory (Linda Fiorentino) to kobieta wyrachowana, której obce są jakiekolwiek sentymenty. Po tym, jak wespół z mężem (Bill Pullman) dokonuje intratnej transakcji narkotykowej, znika z zarobionymi pieniędzmi. Kieruje się w stronę Chicago, po drodze utknie jednak w prowincjonalnym Beston. Tam nawiązuje romans z Markiem (Peter Berg). Świadoma, że okradziony małżonek depcze jej po piętach, postanawia wykorzystać uczucie zadurzonego w niej małomiasteczkowego ogiera do realizacji własnych planów...


Wyprodukowany przez ITC Entertainment obraz, pierwotnie planowany był jako telewizyjny B-klasowy thriller. Zarówno jednak reżyser, jak i scenarzysta mieli większe ambicje. Ostatecznie, po tym jak zadebiutował w ramówce HBO, film trafił do dystrybucji kinowej. W przypadku roli Fiorentino mówiło się nawet ponoć o nominacji do Oscara, na drodze stanęła jednak właśnie kwestia premiery na antenie telewizyjnej. Najwyraźniej szklany ekran był przeznaczony Dahlowi, gdyż po kilku błyskotliwych filmach kinowych, reżyser skończył jako serialowy wyrobnik, pracując przy takich tytułach, jak "Dexter", "Californication" czy "Breaking Bad".


O tym, że pozycja rzemieślnika "do wynajęcia" jest krzywdząca, świadczą właśnie wczesne obrazy tego twórcy. "The Last Seduction" to kolejny, po "Red Rock West", wyborny przykład gatunkowej zabawy. Brawurowo zagrana przez Fiorentino Bridget to femme fatale tak wzorcowa, że u widza płci męskiej wzbudzać musi kastracyjne lęki. To nie tyle modliszka, co maszyna, działająca systematycznie i z zimną krwią, przebiegła, sprytna i pozbawiona jakichkolwiek uczuć. Intryga, którą prowadzi, wydawać się może z kolei znajoma, jednak dzięki inteligentnej reżyserii, kolejne twisty sprawiają wrażenie świeżych i doskonale przemyślanych. To jeden z tych przypadków, gdy widz zwyczajnie chce dawać się zaskakiwać.


Na pierwszy rzut oka mamy w tym przypadku istotnie do czynienia z garścią kliszy, schematów, które hollywoodzkie kino rozpracowywało całe pół wieku wcześniej. Dahl uświadamia jednak, że konwencja noir jest na tyle nośna, że wciąż można z niej wykroić kawał soczystej, emocjonującej historii. Stylowo zrealizowane, podparte dobrym aktorstwem, tak na pierwszym, jak i drugim planie, "The Last Seduction" jest niczym balsam na serce każdego miłośnika starej, dobrej czerni.

Ocena: ****


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz