10/23/2016

Communion (1976)

dir. Alfred Sole


Karen zostaje zamordowana w dniu swej pierwszej komunii. Zwłoki uduszonej dziewczynki znajduje w zakrystii zakonnica. Podejrzenie o popełnienie zbrodni pada na starszą siostrę nieboszczki, krnąbrną Alice. Kiedy zamaskowana postać w dziecięcym płaszczyku przeciwdeszczowym dokonuje ataku na ciotkę ofiary, policja decyduje o skierowaniu Alice na obserwację psychologiczną. W jej winę nie wierzą jedynie rozwiedzeni rodzice, którzy walczą o odzyskanie córki...



Alfred Sole, który w 1972 roku debiutował chałupniczo nakręconym porno pod tytułem "Deep Sleep", tym razem sumiennie odrobił lekcję z klasyki gatunku thrillera. Podczas seansu na pierwszy plan wybijają się wyraźnie widoczne inspiracje dorobkiem Hitchcocka (ze szczególnym uwzględnieniem "Psychozy") oraz głośnym obrazem Nicolasa Roega "Nie oglądaj się teraz" (dziecięcy płaszcz jako przebranie mordercy), ale od strony stylistycznej rzecz przywodzi również na myśl estetykę giallo. Pod wieloma względami, można tu mówić o próbie adaptacji tego włoskiego specjału na grunt amerykański.



"Communion", znany również pod tyłem "Alice, Sweet Alice" (Allied Artists, dystrybutor filmu, zażądał zmiany tytułu z obawy przed możliwymi kontrowersjami) jest więc frapującym okazem wczesnej fazy rozwoju slashera. Wypełnionym chrześcijańską symboliką (po premierze zarzucano reżyserowi, że w niekorzystnym świetle ukazuje on kościół katolicki), przebiegle makabrycznym i nad wyraz sprawnie operującym suspensem. Początek zwiastuje zaledwie kolejny dreszczowiec eksploatujący rejony wypaczonej dziecięcej psychiki, jednak to zręczna reżyseria Sole'a wynosi go ponad przeciętny poziom. Szczególnie sceny zabójstw w dalszym ciągu robią wrażenie, dając dowód, że dziedzictwo Normana Batesa wywarło na twórcy omawianej pozycji niezatarte piętno. Świadome korzystanie z bliskich planów w połączeniu z efektownym montażem w pełni zdaje egzamin, czego najdobitniejszym przykładem jest elektryzujący finał.



Paradoksalnie, najsłabszym elementem tej filmowej układanki jest sama intryga, którą łatwo oskarżyć o niedopracowanie. Reżyser i współscenarzysta nierzadko przedkłada formę nad logikę, pozwalając aby motywacje niektórych postaci pozostawały mętne (w tym także i naszego mordercy), ale w obranym kierunku pozostaje konsekwentny. Mozolnie budowane napięcie i nastrój zwracają się bowiem z nawiązką, wybijając w formie walorów na pierwszy plan. Słusznie określany mianem klasyka gatunku, obraz Sole'a nie zyskał sobie podobnie kultowego statusu, jak późniejsze o rok "Halloween", warto jednak się przekonać na własnej skórze, jak upiornym doznaniem może być komunia. 

Ocena: ****



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz