dir. John Hayes
Proto-nazisploitation nakręcone w tym samym roku co
niesławny Love Camp 7. Z filmem Lee
Frosta łączy The Cut-Throats duża
dawka golizny oraz widoczne na każdym kroku swastyki (poziom ich wyeksponowania
bywa wręcz absurdalny, np. jedna z frywolnych pań ma pościel w swastykę w swej
alkowie). Nie znajdziemy tu za to kontrowersyjnej tematyki obozów
koncentracyjnych oraz tortur na więźniach. Szkielet fabularny jest nad wyraz
wątły i przez większość czasu wiele się nie dzieje: ot, ekipa do zadań
specjalnych rozgramia przeciwników, po czym zaczyna zabawiać się z panienkami. Większość
akcji zachowano na westernowy w duchu finał, kiedy to dochodzi do rozgrywki o
cenne klejnoty przechowywane przez nazistów.
John Hayes, specjalista od tanich horrorów i porno, proponuje tym razem niewyszukaną seksploatację, tyle że w dość specyficznych jak na tamte czasy dekoracjach. Punkt wyjścia z Parszywej dwunastki (1967) stanowi głównie pretekst dla parady nagich biustów i kilku mniej lub bardziej ciekawych scen seksu (na wyróżnienie zasługuje ta, w której dziewczę wpierw wylizuje palec u stopy hitlerowskiego oficjela, a następnie tę stopę zaczyna ujeżdżać). Krótkie cameo zalicza tutaj Uschi Digard, która zabawia się z pewnym żołnierzem z pomocą butelki wina, m.in. domagając się aby żołdak spijał napój spomiędzy jej pośladków. Jest też pokaz wodewilowy oraz występ dziewczyny ucharakteryzowanej na klowna i świecącej gołą pupą.
Pozycja zatem dość ekscentryczna jak na ówczesne standardy eksploatacyjnego śmiecia, ale też zaznaczyć należy, że docenią ją głównie kolekcjonerzy zaginionych ogniw ewolucji gatunków. Wątłe dialogi, słabe aktorstwo i – nade wszystko – lokacje, w które mamy wierzyć „na słowo honoru” (niemieckie obwarowania udają tutaj jakieś baraki umiejscowione pod Los Angeles) z miejsca dają do zrozumienia, że budżet produkcji był nader skąpy. Nie ma więc miejsca na fajerwerki, a sekwencje potyczek są zgoła mało efektowne (kiedy zaś próbują wyglądać efektownie, to skręca to w kierunku przegięcia, jak w scenie gdy jeden z komandosów odcina przeciwnikowi głowę jednym cięciem myśliwskiego noża). Miłośnicy kina przygodowego w sosie wojennym nie mają zatem za bardzo czego tu szukać. Chyba że będą mieli akurat ochotę na małą odskocznię w postaci przeglądu cycków różnych rozmiarów. Bo jako film o cyckach pląsających w otoczeniu mundurów i swastyk złe to nie jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz