11/01/2021

Magdalena, vom Teufel besessen (1974)

dir. Walter Boos


RFN-owski rip-off Egzorcysty (1973). W odróżnieniu od  większości podróbek hitu Williama Friedkina, Magdalena, vom Teufel besessen nie ogranicza się do bezrefleksyjnego odtwarzania zawartych w nim najbardziej efektownych scen, ale proponuje własne, sprośne podejście pełne ekscesów. Film rozpoczyna scena, w której zmęczona po całym dniu pracy sexworkerka odrzuca zaloty natarczywego lowelasa i kieruje się w kierunku domu. Nie będzie jej jednak dane zaznać spoczynku tej nocy, bowiem na bramie strzegącej wejścia do kamienicy znajduje ukrzyżowanego starca. Tajemnicze zabójstwo będzie zaczątkiem prawdziwych dziwów: dorastająca w internacie wnuczka denata zostaje tej samej nocy opętana przez demona, który ze skromnej, przykładnej uczennicy przeistacza ją w wyuzdaną nimfomankę…



I tak oto, tytułowa Magdalena zrzuca odzienie i zaczyna kusić mężczyzn na prawo i lewo obietnicą krzesania wulwy, po czym z miną niewiniątka wzywa pomocy i oskarża wiedzionych na pokuszenie o gwałt (można więc śmiało posłużyć się w tym przypadku wyświechtanym sformułowaniem, że „film jest dzisiaj nawet bardziej aktualny, niż w momencie powstania”). Podczas pierwszego ataku demonicznego opętania dziewczyny, jedna z jej koleżanek kwituje rezolutnie całe zajście słowami „Nic dziwnego że się pochorowała, jest tak spięta, że żyje praktycznie jak zakonnica”, podczas gdy jej współlokatorka pakuje jej rękę w majtki szepcząc czule „To nigdy nie mogłoby się nam przytrafić !”. 


Niedługo potem Madzia (przed momentem toczyła pianę z ust na podłodze, który to widok skłonił jedną z jej opiekunek do przypuszczenia „Wyglądało jak atak padaczki”, na co inna zaprzeczyła „Nie, wcale nie!”) biega świecąc gołą yoni po korytarzach szkolnego przybytku i wywala z kopa drewniane drzwi, rozbijając je na drobne drzazgi. Meble i przedmioty na strychu zaczynają lewitować, szaleństwo zostało spuszczone z łańcucha. Opętane dziewczę robi się całkiem nieprzewidywalne, co rusz przechodząc od słodyczy do wulgarności i nęcąc swoim źródełkiem przypadkowych samców. Nie zna dziewczyna świętości kompletnie, toteż podczas wizyty w kościele obwieszcza księdzu z ujmującą prostotą: „Chcę przyjąć komunię… ale nie w usta, tylko w cipę!”, by niedługo potem gołymi rękoma podrzeć na strzępy oprawną w skórę biblię.



Potencjał bluźnierczy zostaje tutaj zatem wykorzystany z pewnym naddatkiem i kieruje się ku prawdziwie rogatej rozpuście, kulminacją której jest gwałt dokonany – na całe 8 lat przed Bytem Sidneya J. Furie – na naszej psotnej uczennicy przez niewidzialnego napastnika. Wcielająca się w główną bohaterkę Dagmar Hedrich wykonuje swe zadanie z pełnym poświęceniem, dzięki czemu w trakcie seansu częściej widujemy ją w negliżu, aniżeli w przyodzieniu. Tym samym warto zaznaczyć, że Magdalena, vom Teufel besessen więcej wspólnego ma z włochatym bawarskim erotykiem, aniżeli z szatańskimi zakusami. Jeśli jednak, podobnie jak niżej podpisany, pękacie każdorazowo ze śmiechu przy scenach w których Regan sika na dywan lub grubym głosem wykrzykuje słynne „Twoja matka ssie kutasy w piekle” to gwarantuję, że dzieło specjalisty od sprośnych rozbieranek Waltera Boosa (m.in. pięć części niezwykle popularnej w swoim czasie serii Schulmädchen-Report [1970-1978]) zapewni Wam mnóstwo ogniofrajdy. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz