10/28/2018

Evilspeak (1981)

dir. Eric Weston



Stanley (Clint Howard) jest sierotą uczącym się w Akademii Wojskowej. Wyalienowany chłopak nie cieszy się sympatią rówieśników, przez których jest regularnie dręczony i wyśmiewany. Podczas sprzątania podziemi należącego do kampusu kościoła, nastolatek przypadkiem znajduje liczącą sobie kilka wieków księgę, spisaną przez pewnego przeklętego zakonnika. Zawarte w niej teksty po łacinie, tłumaczy za pomocą komputera. Okazuje się, że manuskrypt umożliwia wezwanie mocy piekielnych. Stanley postanawia wykorzystać go do własnych celów i wywrzeć zemstę na swych ciemiężycielach...


"Carrie" spotyka horror sataniczny, doprawiony na dokładkę motywem à la "Demon Seed" Donalda Cammella. Ekscentryczny misz-masz, trzeba to przyznać, ale - o dziwo! - zdaje egzamin. Oczywiście pod warunkiem, że szukamy ejtisowej rozrywki z pogranicza guilty pleasure. "Evilspeak" to młodzieżowe kino grozy, w którym nie zabraknie golizny oraz soczystego gore. Jest też porządny klimat, którego ze świecą szukać we współczesnych produkcjach. Rzecz jasna, można się zżymać na szereg dziwacznych rozwiązań i pomysłów, ale nie przeszkadza to bynajmniej w śledzeniu fabuły z rosnącym napięciem. Przyznam, że osobiście byłem zaskoczony jak fajowy okazał się seans filmu o pogardzanym przez wszystkich nastolatku, który przy pomocy zwykłego peceta przyzywa Lucyfera.


Na plus z pewnością działa obsada, pośród której prym wiedzie Howard. Aktor, którego kojarzy każdy miłośnik B-klasowego śmiecia, tutaj - jeszcze jako młodzian - w przekonujący sposób wciela się w postać skonstruowaną niejako w opozycji do jego późniejszego emploi (chyba nie jestem jedynym, któremu aktor w największym stopniu kojarzy się z upiornym sprzedawcą z "Ice Cream Man"?). Na drugim planie mamy też weterana ekranu, R.G. Armstronga w roli zapijaczonego strażnika krypty. Zaskakująco poważnie potraktowany został wątek satanistyczny. Do tego stopnia, że założyciel Kościoła Szatana, Anton Szandor Lavey miał ponoć określić "Evilspeak" mianem jednego ze swoich ulubionych filmów. W zasadzie nic dziwnego, bo historia zawiera dość dokładną wykładnię myśli "filozoficznej" współczesnego satanizmu. 


To właśnie okultystyczne wtręty, jak i porządna dawka groteskowej przemocy, sprawiły, że obraz Erica Westona trafił na niesławną listę video nasties. W Stanach z kolei potrzebne były konkretne cięcia, aby film załapał się na kategorię wiekową "R". Jeśli więc lubicie konkretną jatkę, to ostatnie kilkanaście minut "Evilspeak" nie powinno sprawić Wam zawodu. Podobnie zresztą, jak cała opowieść: tak jak wspomniałem, to "Carrie" w męskiej wersji z pewnymi dodatkowymi "rozszerzeniami". Nie zawsze są one "mądre", ale jako seans na długi październikowy wieczór, rzecz pasuje jak ulał.

Ocena: ****



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz