dir. Enzo G. Castellari
Wicekomisarz Belli (Franco Nero) to twardy, nieustępliwy glina, który wytrwale tropi narkotykowy biznes w Genui. Jego kolejnym sukcesem ma być aresztowanie słynnego libańskiego dilera, jednak świeżo przybyły do miasta handlarz ginie w wyniku wybuchu bomby podłożonej pod radiowóz. Belli szuka winnych wśród starej gwardii, po to by w końcu dojść do wniosku, że w mieście pojawił się nowy, potężny gracz…
Enzo G. Castellari wspominał po latach, że na pomysł nakręcenia „High Crime” wpadł po obejrzeniu głośnego „Bullita”. Dla Włocha był to zarazem pierwszy w karierze obraz poliziottesco, a przy okazji – pierwszy kamień milowy gatunku. Film okazał się być bowiem ogromnym hitem w kraju, co zaowocowało w kolejnych latach prawdziwym wysypem kina policyjnego made in Italy. Fabuła nie jest tu przesadnie oryginalna i paradoksalnie bardziej wyraźne są wpływy „Francuskiego łącznika”, niż hitu ze Steve’m McQueenem. Ot, poprowadzona w nieskomplikowany sposób historia gliniarza, który samotnie walczy ze zorganizowaną przestępczością. Wcielający się w głównego bohatera Nero ma wszelkie cechy, by wiarygodnie odgrywać rycerza w srebrnej zbroi i bynajmniej nie ironizuję w tej kwestii: prawy, nieprzekupny chłop, który da po mordzie jeśli zajdzie taka potrzeba. Zabrakło wyrazistego antagonisty dla równowagi, jest jednak znany głównie z występów u Buñuela Fernando Rey w kluczowej roli starzejącego się mafiosa.
Co do samych scen akcji, to Castellari dostarcza porcję solidnej rozrywki – pościgi i strzelaniny to tutaj chleb powszedni – jednak do maestrii takiego „The Big Racket” na razie daleko. Nie należy jednak poczytywać tego za minus: „High Crime” posiada kilka energetycznych sekwencji, ale nie jest nimi przeładowany. Dominuje realistyczne podejście, a peckinpahowskie zabawy montażem zdarzają się tu zaledwie okazjonalnie. Konkretnego tempa rzecz nabiera w partiach finałowych, kiedy to pojawiają się tony rodem z kina zemsty. W tym kontekście ostateczna rozprawa może nieco rozczarowywać, bo takim szumowinom należałby się znacznie solidniejszy wpierdol. Tymczasem jest szybko i intensywnie, efektownie, acz nie do końca satysfakcjonująco.
Ci którzy oczekiwać będą rozpędzonej petardy odbiją się więc zapewne od „High Crime” jako tworu niespodziewanie realistycznego. Ci z większym obyciem we włoszczyźnie docenią stronę techniczną i ładunek emocjonalny zawarty w przedstawionej historii. Warto również odnotować, iż dla Castellariego i Nero był to początek jakże owocnej współpracy, obejmującej łącznie siedem tytułów. Duet powrócił już rok później z kolejnym mocarnym polizio-ciosem pod tytułem „Street Law”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz