Choć z dzisiejszej perspektywy może wydawać się to zgoła niezwykłe, remake "Człowieka z blizną" z Alem Pacino w roli tytułowej, w momencie premiery nie podbił ani publiki, ani krytyków. De facto, obraz który potem obrośnie kultem, wchodząc na ekrany, okazał się być pierwszą tak spektakularną porażką w karierze Briana De Palmy. Nic dziwnego, że zniechęcony twórca postanowił wrócić w swym następnym obrazie na znajomy grunt: "Body Double" to kolejny, po "Dressed to Kill" i "Blow Out", przejaw fascynacji dorobkiem Hitchocka i zarazem czytelny hołd oddany mistrzowi suspensu.
Bohaterem historii jest bezrobotny aktor Jake Scully (Craig Wasson). Jake'a poznajemy w momencie, gdy właśnie zostaje wylany z planu niskobudżetowego horroru, a po powrocie do domu nakrywa swoją dziewczynę w łóżku z innym mężczyzną. Zdołowany, pozbawiony dachu nad głową, mężczyzna z ulgą i wdzięcznością przyjmuje ofertę poznanego przypadkiem kolegi po fachu. Sam (Gregg Henry) zmuszony jest wyjechać na parę tygodni z miasta i na gwałt potrzebuje kogoś, kto doglądałby położonej na wzgórzach Hollywood posiadłości kolegi. Jake wprowadza się bez chwili wahania do ekskluzywnego mieszkania, którego dodatkowym atutem jest mieszkająca w sąsiedztwie atrakcyjna kobieta. Co wieczór, nowy lokator z fascynacją podgląda przez lunetę sąsiadkę, której jednym z ulubionych zajęć jest seksowny taniec w bieliźnie przy odsłoniętych oknach. Niebawem Jake odkrywa, że bezpruderyjna piękność znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie...
Na swoistą ironię losu zakrawa fakt, iż "Świadek mimo woli", podobnie jak jego gangsterski poprzednik, poniósł finansową klapę, podkopując dodatkowo kredyt zaufania względem swego twórcy ze strony hollywoodzkich studiów. Krytycy znów kręcili nosem, a pamiętna scena zabójstwa z użyciem wielkiego wiertła, wzbudziła kontrowersje podobne do tych, jakie towarzyszyły niesławnej sekwencji hotelowej ze "Scarface". Pojawiły się zarzuty odnośnie mizoginistycznej przemocy i braku wyczucia smaku. Sam De Palma w filmowym wywiadzie-rzece z 2015 roku, skwitował całą aferę sprzed lat w rozbrajający sposób, stwierdzając, że będące przedmiotem dywagacji wiertło o fallicznym kształcie było tak ogromne, gdyż... musiało jakoś przebić się przez podłogę.
"Body Double" wydaje się być dobrym przykładem braku zrozumienia estetyki campu, której twórca "Carrie" był wierny w zasadzie od początku (patrz choćby "Phantom of the Paradise"). Fabuła, która eksploatuje motywy znane doskonale z dwóch arcydzieł Hitchcocka, "Okna na podwórze" i "Zawrotu głowy", jest tyleż wtórna, co prześmiewcza. Reżyser miesza konwencje thrillera erotycznego, kina grozy i czarnej komedii. Mamy więc do czynienia z wystylizowanym do granic przesady pastiszem, który jednocześnie doskonale sprawdza się jako kino gatunkowe. Jeśli więc imitacja mistrza, to najwyższych lotów, tym bardziej, że De Palma dawno już znalazł własny język filmowy. Z brawurą łączy pozornie nieprzystające do siebie składowe, czego kulminacją pozostaje fragment, w którym Jake trafia na plan porno-klipu do kawałka Frankie Goes to Hollywood "Relax". Zawieszenie rzeczywistości, fragment filmowego szaleństwa, będący czystym dowodem celuloidowego wizjonerstwa.
Czas weryfikuje osądy, toteż obecnie, "Świadek..." zajmuje zaszczytne miejsce pośród najlepszych dokonań De Palmy. Mimowolnie narzucają się w tym przypadku konotacje z innym "niedopieszczonym" majstersztykiem. Z dwojga wspomnianych obrazów Hitchcocka, omawiana pozycja najbliższa jest "Zawrotowi głowy". Dzieło, które sam twórca uznawał za swoje najwybitniejsze dziecko, przejaw miłości do X muzy, a zarazem wyrafinowana zabawa formą, w chwili wejścia na ekrany również spotkało się z niechęcią, by doczekać się rehabilitacji ze strony historyków kina dopiero po latach. "Body Double" jest podobnie niefrasobliwym dokonaniem, zlepkiem po wirtuozersku połączonych cytatów. Plus ścieżka dźwiękowa od Pino Donaggio, która przypomina że obok klasycznego dreszczowca, dużo tutaj również z giallo. Perła dla koneserów. Ocena: *****
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz