7/05/2016

Una sull'altra (1969)

dir. Lucio Fulci





Doktor George Dumurrier (Jean Sorel) prowadzi prywatną klinikę, która z biegiem lat popadła w zadłużenie. Jego życie osobiste również nie prezentuje się różowo: chora na astmę żona Susan (Marisa Mell) otwarcie nim pogardza, ich małżeństwo trwa jedynie ze względu na katolickie wychowanie kobiety. George romansuje na boku z Jane (Elsa Martinelli), szczerze mu oddaną panią fotograf. Kiedy małżonka lekarza niespodziewanie umiera, wychodzi na jaw, iż kobieta potajemnie zakupiła polisę na życie, opiewającą na milion dolarów. Nagle George znajduje się w niezręcznym położeniu: zrządzeniem losu, za jednym zamachem uwolnił się zarówno od będącej kulą u nogi żony, jak i problemów finansowych. Tego typu "szczęśliwy" zbieg okoliczności błyskawicznie wzbudza podejrzenia dyrekcji firmy ubezpieczeniowej, które wkrótce udzielają się również policji. W tym samym czasie, George poznaje striptizerkę imieniem Monica, która wyglądem do złudzenia przypomina jego zmarłą żonę... 




"Una sull'altra" to wczesny przykład włoskiego specjału o nazwie giallo: choć za oficjalne narodziny nurtu uznaje się rok 1963, kiedy to na ekrany kin wszedł obraz Mario Bavy "La ragazza che sapeva troppo", charakterystyczne cechy gatunku uległy wyklarowaniu dopiero na przełomie lat 60. i 70. Film Lucio Fulciego skupia się na kryminalnej intrydze, miast iść w stronę typowej, choćby dla filmów Argento czy Sergio Martino, fabuły o seryjnym mordercy. Zaciąga przy tym spory dług wdzięczności względem Hitchcocka, ze szczególnym uwzględnieniem dwóch jego obrazów: "Zawrotu głowy" oraz "M jak morderstwo". Zapożyczenia nie są jednak w tym przypadku nachalne i mają charakter luźnych wariacji wokół pomysłów z dorobku mistrza suspensu. Fabuła jest w tym przypadku w istocie zawiła, znalazło się w niej miejsce na kilka zaskakujących zwrotów akcji, które wypadają nad wyraz efektownie: scenariusz autorstwa Fulciego i Roberto Gianviti'ego zręcznie dopina wszystkie wątki historii, dzięki czemu w drugiej połowie filmu każdy spośród elementów układanki może wskoczyć na przeznaczone dlań miejsce. 



Nadspodziewanie dobrze prezentuje się również aktorstwo: Jean Sorel tworzy przekonującą kreację jako znajdujący się w trudnym do pozazdroszczenia położeniu lekarz. Choć jako widzowie nie mamy pewności, co do niewinności jego bohatera, szybko zaczynamy mu kibicować, dzięki czemu opowieść zyskuje na moralnej ambiwalencji. Partnerki aktora tworzą z kolei wzorcowo skontrastowany duet żeński: jedna z nich to kochająca, zdolna do największych poświęceń partnerka, druga - zmysłowa femme fatale. Martinelli jest czuła i wspierająca, jakby na przekór swej aparycji "chłopczycy", Mell magnetyzuje spojrzeniem swych zielonych (?) oczu, fascynuje jako klasyczny okaz "modliszki". Scena striptizu w nocnym klubie w jej wydaniu to bez dwóch zdań jeden z najbardziej pamiętnych momentów seansu.  
Fulci ubiera ów celuloidowy trójkąt namiętności i zbrodni w formę wysoce stylową. Scenografia, za którą odpowiedzialny był Nedo Azzini, to odzwierciedlenie psychodelicznych odcieni dekady. Nasycone barwy kadrów Alejandro Ulloa pieszczą oczy, a obrazu całości dopełnia jazzowo-awangardowy soundtrack od Riza Ortolaniego. "Una sull'altra" zwraca także uwagę za sprawą sporej ilości, odważnej jak na tamte czasy, erotyki. Już pierwsza scena łóżkowa, z udziałem Sorela i Martinelli, okazuje się być nie tylko śmiała, ale też intryguje oryginalnym "punktem widzenia" kamery. Jednocześnie, seksualny "odchył" w dziele Fulciego nie szafuje wulgarnością, sekwencje erotyczne pod względem estetyki nie budzą najmniejszych zastrzeżeń, wprost przeciwnie: opakowane zostały w sposób elegancki, ze sporą dozą wyobraźni.  




"Una sull'altra", choć nie należy ani do najwybitniejszych, ani też najbardziej popularnych przykładów stylistyki giallo, z pewnością zasługuje na uznanie. Z perspektywy dzisiejszego, mocno rozkapryszonego widza, ekranowe twisty mogą wydawać się zgoła naiwne, pod wieloma względami jednak, omawiana pozycja wyprzedza swoje czasy. Fulci z godnym pozazdroszczenia smakiem i wyczuciem specyfiki filmowego medium, kładzie podwaliny pod gatunek erotycznego thrillera, a inspiracje jego obrazem widoczne będą po latach w takich tytułach, jak choćby "Nóż", "Czwarty człowiek", "Nagi instynkt" czy "Sidła miłości". Warto przekonać się na własnej skórze, jaki klimat panował w opanowanym przez Włochów San Francisco u schyłku lat 60., całe dwie dekady zanim w tym samym mieście Catherine Trammell po raz pierwszy rozłożyła swe nogi.

Ocena: ****





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz