"Killing Joke" to kanon powieści graficznych ze świata Człowieka-Nietoperza. Komiks autorstwa Alana Moore'a i Briana Bollanda, opublikowany w 1988 roku, wywołał kontrowersje ze względu na zawartą w nim dozę przemocy i perwersyjny charakter, szybko jednak obwołany został jedną z najlepszych historii o Batmanie. Wątki zeń zapożyczał zarówno pierwszy film Tima Burtona", jak i "Mroczny Rycerz" Christophera Nolana. Wieść o decyzji zekranizowania komiksu w formie filmu animowanego, w dodatku opatrzonego kategorią wiekową R, wywołała wśród fanów poruszenie bodaj większe nawet, niż fakt zaadaptowania na potrzeby ekranu słynnego "Powrotu Mrocznego Rycerza" Franka Millera.
Z racji dość skąpego materiału wyjściowego (komiks liczy sobie zaledwie czterdzieści sześć stron), twórcy wersji filmowej, zmuszeni byli wzbogacić nieco oryginalną fabułę. Dodane półgodzinne wprowadzenie jest zarazem największym minusem omawianej pozycji. Poznajemy w nim dzieje relacji między Batmanem a Batgirl, w cywilu znaną jako Barbara Gordon, córka komisarza (znalazło się nawet miejsce na - chybiony skądinąd - wątek romansowy). Nowa intryga wyraźnie odstaje od reszty materiału, sprawia wrażenie doczepionego na siłę pojedynczego odcinka serialu, odznacza się inną atmosferą i rodzajem narracji, co więcej - jest kompletnie zbyteczna. Niestety, bez zastosowania takiego zabiegu, obraz Sama Liu nijak nie osiągnąłby rozmiarów pełnego metrażu. Szkoda mimo wszystko, że scenarzyści nie zdecydowali się na nieco ciekawsze urozmaicenie.
Sama historia wymyślona przez Moore'a, pozostawiona została bez zmian (a nawet jeśli, to są one co najwyżej kosmetyczne). I bardzo dobrze, bo tutaj akurat poprawiać nie ma czego. Mamy więc ucieczkę Jokera z Arkham i jego napaść na Barbarę. Mamy porwanie komisarza oraz przedstawioną w serii retrospekcji genezę kryminalisty z uśmiechem od ucha do ucha. Jest upiorny lunapark i finałowa konfrontacja z enigmatycznym końcem. Wszystko, jak trzeba. Smaku dodaje udział sprawdzonych odtwórców ról pary antagonistów: głosu Nietoperzowi pożycza Kevin Conroy, Jokerem jest niezawodny Mark Hammill. Jak za starych, dobrych czasów. Po raz pierwszy także Warner Bros. oraz DC Comics, zdecydowały się skierować animację do widza dorosłego, co poparte zostało nadaniem przez MPAA kategorii R, w Stanach zamykającej dostęp do nieodpowiednich treści młodocianym.
"Batman: Killing Joke" to gratka dla każdego miłośnika komiksów. Łatwo wybaczyć nużący wstęp, gdy cała reszta podana została z uszanowaniem dla kultowego pierwowzoru. Oczywiście, znajdą się i tacy, którzy utyskiwać będą, iż liczyć należało na coś zgoła bardziej rewolucyjnego (raczej nikt, kto zna papierowy oryginał, nie będzie tutaj niczym zaskoczony). Pytanie jednak, czy zbytnie namieszanie w materiale wyjściowym nie byłoby równoznaczne ze świętokradztwem. Myślę, że "Zabójczy żart" Jokera zadziałał z całą swą rozbrajającą mocą. Ocena: ****
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz