11/10/2016

Der Fan (1982)

dir. Ekchart Schmidt


Simone to, na pierwszy rzut oka, nastolatka jak wszystkie inne. Mieszka z rodzicami, chodzi do szkoły, buntuje się i kocha w gwieździe popu. Jednak jej fiksacja na punkcie bożyszcza małolat, skrywającego tożsamość pod pseudonimem "R", przekracza zwyczajowe normy. Simone pisze do niego namiętne listy, w których przyrzeka dozgonną miłość i chęć życia u jego boku, odpowiedź jednak nigdy nie nadchodzi. Zdesperowana dziewczyna, ucieka w końcu w domu i udaje się w podróż autostopem do Monachium, by tam dołączyć do obiektu swych westchnień. Będąc na miejscu, wyczekuje pod wejściem do studia telewizyjnego, aż wreszcie zjawia się "On"...



Obraz Eckharta Schmidta zaczyna się jak spokojny film obyczajowy o trudach dziewczęcego dorastania. Konwencja pozostaje utrzymana przez większość seansu, dopiero w makabrycznym finale stan rzeczy ulega zmianie. Bo "Der Fan" to przede wszystkim ponury thriller psychologiczny, w wiarygodny sposób portretujący przypadek skrajnej obsesji. Jako widzowie, przez cały czas towarzyszymy głównej bohaterce, mamy wgląd w jej myśli, dostrzegamy, że to, co z zewnątrz wygląda na delikatny przejaw rozchwiania emocjonalnego, w istocie jest klinicznym przypadkiem psychozy. Tutaj też, na poziomie naszej intymnej relacji z Simone, budowane jest całe napięcie, które narasta niespiesznie, by wybuchnąć w końcowych partiach. Sceny te, choć unikające zbędnego epatowania i stawiające głównie na sugestię, wciąż wywierają ogromne wrażenie, nawet pomimo pewnej swej umowności ("plastikowy" charakter efektów jest łatwo dostrzegalny).



W sytuacji, gdy praktycznie cały wymiar dramaturgiczny obrazu spoczywa na postaci pierwszoplanowej, dobór aktorki wydaje się być kwestią kluczową. Ekchart trafił w przysłowiową "dziesiątkę", obsadzając w roli Simone szesnastoletnią wówczas Désirée Nosbusch. Pochodząca z Luksemburgu aktorka i prezenterka telewizyjna, tworzy tu kompletny i przekonujący obraz kapryśnego, żyjącego w świecie własnych wyobrażeń podlotka. Z mglistym, rozmarzonym spojrzeniem i nonszalancją graniczącą z pogardą, przypomina nieco Lolitę z kart powieści Nabokova. W życiu prywatnym, Nosbusch szybko pożałowała swej zgody na występ w scenach rozbieranych, co zaowocowało pozwem sądowym, który na jakiś czas stał się pożywką dla niemieckiej prasy brukowej. Sąd ostatecznie stanął po stronie reżysera i film wypuszczony został w zamierzonym kształcie.



Dzieło Schmidta to przykład tego, ile znaczą udane decyzje castingowe i reżyserska dyscyplina. Pulsujący młodzieńczymi hormonami w rytm elektronicznej muzyki grupy Rheingold (wokalista zespołu, Bodo Staiger, wciela się w postać "R"), obraz jest pod względem narracyjnym klarowny, pozbawiony artystowskich zapędów. Zbudowany z konsekwencją szkielet psychologiczny pomaga odsunąć na bok posądzenia o czysto eksploatacyjny charakter opowieści, a zrealizowane ze smakiem sceny erotyczne stanowią subtelny kontrapunkt dla momentów grozy i obłędu. Jeśli nie skusi was szokująca tematyka (której natury, asekuracyjnie, w powyższej recenzji, nie zdradzam), to sięgnijcie choćby dlatego, że "Der Fan" to po prostu piekielnie dobry thriller.

Ocena: ****



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz