9/13/2016

Victoria (2015)

dir. Sebastian Schipper


Zarejestrować pełnometrażowy film w jednym ujęciu, bez cięć montażowych, z nieprzerwanie pracującą kamerą. Choć idea sprawia wrażenie, jakby była równie stara jak samo kino, na przestrzeni lat tylko garstka śmiałków podjęła się tego karkołomnego zadania. Szlaki przecierał już Alfred Hitchcock w 1948 roku ze swoim "Sznurem", jednak obraz mistrza jedynie "udawał", w istocie składając się z dziesięciu długich ujęć, zmontowanych tak, by sprawiały wrażenie jednego, trwającego przez 80 minut projekcji. Dopiero w 2000 roku, Mike Figgis zaskoczył eksperymentalnym "Timecode", na który składało się nie jedno, a cztery półtoragodzinne ujęcia, połączone w całość za pomocą efektu podzielonego ekranu. Potem była jeszcze głośna "Rosyjska arkaSokurowa oraz szereg zgoła egzotycznych produkcji, z których większość nie trafiła do ogólnoświatowej dystrybucji, przechodząc tym samym bez większego echa. 


Rok 2015, Niemiec Sebastian Schipper postanawia spróbować swych sił w temacie. Zamysł jest ambitny: kryminalna historia rozgrywająca się w czasie rzeczywistym, opowiedziana bez udziału montażu. Akcja "Victorii" osadzona została we współczesnym Berlinie (zdjęcia kręcono w dzielnicach Kreuzberg oraz Mitte). Tytułowa bohaterka to młoda Hiszpanka, która niedawno osiedliła się w niemieckiej stolicy. Wychodząc nad ranem z klubu, dziewczyna poznaje czwórkę berlińczyków. Sonne, Boxer, Blinker i Fuss to rozrywkowe chłopaki, nie byłoby jednak przesadą stwierdzić, że należą do tzw. "marginesu". Nieobce im kradzieże i zatargi z prawem, jeden z nich odbył nawet wyrok w więzieniu za brutalne pobicie. Osamotniona w obcym mieście Victoria zdecyduje się jednak spędzić czas w towarzystwie zgoła przyjaźnie nastawionej bandy, co zaowocuje katastrofalnymi skutkami... 


Przyznam, że niezbyt wiarygodna od strony psychologicznej postawa bohaterki (nieśmiała, lekko zakompleksiona dziewczyna bez oporów akceptuje towarzystwo drobnych opryszków) z początku sprawiała mi pewien problem. Brawura z jaką został zrealizowany omawiany obraz, zmazuje jednak ów grzech praktycznie całkowicie. Od pewnego momentu śledzimy bowiem akcję z zapartym tchem, a wraz ze zwrotem akcji, którego zdradzać nie zamierzam, by nie psuć zabawy innym, napięcie nieprzerwanie rośnie, by z czasem stać się wręcz trudnym do zniesienia. W paru momentach dosłownie siedzimy na przysłowiowej krawędzi fotela, nieświadomie zaciskając dłonie na jego oparciach. Fakt, że większość dialogów jest wynikiem improwizacji, dodaje całości bezcennego realizmu, w ferworze zdarzeń łatwo zapomnieć, że "to tylko film". W tym miejscu wyrazy uznania należą się aktorom, w szczególności zaś czwórce z pierwszego planu: Laia CostaFrederick LauFranz Rogowski i Burak Yigit stworzyli pełnokrwiste postaci, którymi miotają realne emocje i którym szybko zaczynamy kibicować w ich poczynaniach. Lekkomyślność bohaterów paradoksalnie działa w tym przypadku na ich korzyść. To nie papierowe figury nastawione na kalkulację, podobnie jak w życiu codziennym, ich wybory są często wynikiem impulsu, rodzą się pod natchnieniem chwili. 


Dzieło Schippera budzi niekłamany podziw. I to nie tylko ze względu na aspekt techniczny, lecz także niejako wbrew niemu. Największym sukcesem filmu jest bowiem fakt, iż z czasem przestajemy zwracać uwagę na jego eksperymentalny charakter, zatapiając się w fabule po płonące z podniecenia uszy. Gdy zaś mowa o narracyjnej płynności, nie można zapomnieć o roli operatora: Sturla Brandth Grøvlen odwalił kawał wymagającej roboty, by to skomplikowane od strony logistycznej przedsięwzięcie mogło ujrzeć światło w zamierzonym kształcie (wieść niesie, że całość zarejestrowana została już w trzecim podejściu). Bez zbędnego owijania w bawełnę należy stwierdzić, co następuje: "Victoria" to prawdziwy rollercoaster, po brzegi naładowana adrenaliną petarda. W moim prywatnym odczuciu - najbardziej ekscytująca produkcja roku, bije na głowę nawet chwalone ze wszech stron "Fury Road". Jeśli jeszcze nie miałeś okazji odbyć tej podróży, pozostaje tylko jedno do zrobienia. Kamera, akcja!

Ocena: *****


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz