9/05/2016

German Angst (2015)

dir. Jörg Buttgereit, Michal Kosakowski & Andreas Marschall



Wszystko zaczęło się z inicjatywy Andreasa Marschalla, niemieckiego reżysera, scenarzysty i rysownika. Wpadł on mianowicie na ideę stworzenia filmowej antologii horroru w germańskim duchu. Do swego projektu skaptował Jörga Buttgereita, twórcę kultowego "NEKRomantika", ten zaś z kolei do współpracy zaprosił Michala Kosakowskiego, młodego filmowca polskiego pochodzenia z Wiednia. Z pomocą funduszy zebranych poprzez jeden z portali crowdfundingowych, powstał zbiór trzech nowel grozy, których korzenie sięgają niemieckiego romantyzmu i nordyckiej myśli filozoficznej egzystencjalistów. 


"German Angst" otwiera nowela autorstwa Buttgereita, zatytułowana "Final Girl". Zważywszy, że od czasów "Schramm", Buttgereit ogranicza się do sporadycznego udziału w niszowych projektach, możliwość zobaczenia nowej historii od tego pana, nawet jeśli to tylko krótka forma, jawiła mi się jako wysoce kusząca propozycja. Tym większa szkoda, że "Final Girl" nie spełnia pokładanych weń nadziei. Opowieść o młodej dziewczynie mieszkającej w brudnym, zapyziałym lokum wespół ze swoimi świnkami morskimi jest owszem, intrygująca od strony formalnej i potrafi nieco namącić w głowie widza, niemniej po tylu latach ciszy, nie jest to dokładnie to, czego oczekiwalibyśmy od twórcy jednych z najbardziej śmiałych i prowokujących okazów splatter/gore horroru w dziejach. W kwestii efektów szoku, berlińczyk ograniczył się do czytelnych nawiązań względem dwóch spośród głównych atrakcji ze swojego dorobku. Gdy dodać do tego fakt, że fabuła jest zgoła lakoniczna i kończy się w momencie, gdy podejrzewaliśmy, że właśnie zacznie się rozkręcać, można mówić o pewnym zawodzie. 


Kolejny segment to z kolei przypowieść o nietolerancji z elementami fantasy. Para głuchoniemych Niemców z polskimi korzeniami udaje się na schadzkę do opuszczonego budynku przemysłowego. Konfrontacja z grupą skinheadów przybierze nieoczekiwany obrót, gdy młodzi zakochani zrobią użytek z tajemniczego amuletu... 
Nowela w reżyserii Kosakowskiego poszczycić się może kilkoma całkiem mocnymi scenami gore, z których większość zawarta została w ramach sugestywnej retrospekcji z czasów II Wojny Światowej. Nakręcona w Kampinoskim Parku Narodowym sekwencja ukazuje najazd oddziału SS na polskie gospodarstwo wiejskie. Stylizacja zdaje w tym przypadku egzamin, pogłębiając upiorne wrażenie, jakie wywołuje - zgoła nieco przerysowane - bestialstwo oprawców. Jako całość jednak, "Make a Wish" jest nieco nazbyt naiwne, którego to odczucia nie jest w stanie rozproszyć nawet niejednoznaczne zakończenie.  


Finalna nowela pod tytułem "Alraune" już samym tytułem nawiązuje do klasyka niemieckiej literatury fantastycznej i horroru, Hannsa Heinza Ewersa. Stojący za kamerą Marschall proponuje swobodną wariację na temat najsłynniejszej powieści skazanego na zapomnienie ze względu na pronazistowskie sympatie pisarza. Jest to historia berlińskiego fotografa, który po rozstaniu z dziewczyną, szuka zapomnienia w dekadenckich rozrywkach. Za sprawą uwodzicielskiej imigrantki z Ukrainy, mężczyzna trafia do elitarnego miejsca spotkań ludzi ukierunkowanych na mocne doznania... 
Regułą w przypadku większości antologii jest, by najlepsze zostawić na sam koniec. Tak też uczyniono w tym przypadku. Segment Marschalla nie tylko poszczycić się może najciekawszą fabułą, ale stoi też na najwyższym poziomie pod względem realizacji. Reżyser i scenarzysta w jednej osobie, autor okładek do płyt takich zespołów, jak Sodom, Kreator, U.D.O. czy Helloween, ewidentnie odznacza się wysoko rozwiniętym zmysłem plastycznym. Rozgrywająca się głównie w nocnych klubach i podejrzanych miejscach schadzek historia posiada gęsty, niepokojący klimat. Ograniczenia budżetowe, które mogły rzucać się w oczy u Buttgereita i Kosakowskiego, tutaj są praktycznie niezauważalne. "Alraune" pulsuje hipnotyzującym rytmem, zwodzi i pociąga jednocześnie. Wybaczyć tym samym można pewne uproszczenia w warstwie narracyjnej i ogólną umowność świata przedstawionego. 


Jak w przypadku większości podobnych przedsięwzięć, na ocenę całokształtu wpływać muszą poszczególne czynniki. I choć przyznaję, że w pewnym stopniu pierwsze dwie nowele wiązały się z rozczarowaniem, to wciąż nie mogę odmówić "German Angst" charakteru i siły przekazu. Odnajdą się tutaj zarówno gore-maniacy (choć o przesadnej ekstremie też nie ma mowy), jak i ci, którzy od horroru oczekują konkretnej atmosfery. Jeśli zaś przyjąć, że finał wieńczy dzieło, to seans zdecydowanie wiąże się z niekłamaną satysfakcją. Uczestnictwo Buttgereita i Kosakowskiego działa w tym przypadku na zasadzie przystawki do dania głównego, jakim jest narkotyczna makabreska od Marschalla. Niemiecki horror wciąż żywy?

Ocena: ****



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz