5/21/2017

Kiss Me Deadly (1955)

dir. Robert Aldrich



Druga połowa lat 50. to okres schyłkowy dla kina noir, czas kiedy to nurt ów powoli zaczął zjadać własny ogon. Duszne historie traktujące o zbrodniach i namiętności, w warstwie wizualnej czerpiące garściami z dokonań niemieckiego ekspresjonizmu, zaczęły wówczas na powrót ustępować miejsca wysokobudżetowym widowiskom historycznym, rozrywce charakterystycznej dla najbardziej rozpustnej epoki w dziejach Hollywood, przypadającej na lata 20. i 30. XX wieku. Mimo tego w dalszym ciągu pojawiały się pojedyncze obrazy, starające się poszerzać ramy gatunku, z perspektywy czasu godne tego, aby zaliczyć je do ścisłej czołówki najważniejszych osiągnięć gatunku. 


Do powyższej listy zaliczyć należy z pewnością jeden istotny tytuł, a mianowicie "Śmiertelny pocałunek" w reżyserii Roberta Aldricha. Aldrich, posiadający wówczas na swym koncie zaledwie cztery filmy, z których dwa były typowymi, niewyróżniającymi się na tle ogółu westernami, już wkrótce miał zdobyć sobie opinię utalentowanego i wszechstronnego rzemieślnika. W swym zrealizowanym za niezwykle skromną sumę 400 tysięcy dolarów czarnym kryminale, przedstawia nam jeszcze jednego słynnego detektywa-cynika, postać bliźniaczą względem odtwarzanych przez Humphreya Bogarta postaci z kart książek Raymonda Chandlera i Dashiella Hammetta. Mike Hammer to bohater serii powieści autorstwa Mickeya Spillane'a, twardziel o powierzchowności podrzędnego boksera, odznaczający się jednak prawym sercem i zestawem niezłomnych zasad. To właśnie wierność wobec nich sprawia, że pakuje się w najbardziej niezwykłą aferę w dziejach czarnego filmu. Zabierając nocą z pobocza drogi roznegliżowaną autostopowiczkę - uciekinierkę ze szpitala psychiatrycznego, odkryje istnienie spisku znacznie poważniejszego niż standardowe machinacje skorumpowanych polityków czy bezwzględnych gangsterów... 


Kluczowy dla intrygi wątek tajemniczej walizki w prostej linii odwołuje się do niezwykle popularnych w tamtym okresie produkcji science fiction, będących projekcją zimnowojennych lęków, ze szczególnym uwzględnieniem kwitnącej w amerykańskim społeczeństwie obawy przed zagładą nuklearną. Z tego samego źródła wypływa nieco siermiężna stylistyka kina klasy B., jaką proponuje nam Aldrich. Jest to zarazem pokłosie spuścizny brukowych powieści detektywistycznych, określanych często mianem "pulp fiction", do których zaliczyć należy również cykl opowieści o Mike'u Hammerze Spillane'a. Jako ciekawostkę przytoczyć można fakt, że wspomniany powyżej motyw będącej przedmiotem pożądania licznych podejrzanych osobistości walizki, został później wykorzystany przez Quentina Tarantino w jego hicie zatytułowanym - nomen omen - "Pulp Fiction" (innym hołdem złożonym "Śmiertelnemu pocałunkowi" w wymienionym obrazie jest również charakterystyczna, "odwrotna" czołówka). 


Film Aldricha to przykład na to, jak kino drugiej, "gorszej" kategorii, pomimo swych słabych stron i mankamentów może pretendować do miana arcydzieła i inspirować kolejne pokolenia twórców. Nie da się bowiem ukryć, że tandetny charakter sensacyjnej fabuły widoczny jest tutaj niemal na każdym kroku. Kuleje miejscami również aktorstwo: dostajemy tu na przykład najbardziej chyba bezpłciową femme fatale w dziejach. Wcielająca się w postać Gabrielle vel Llily Gaby Rodgers to istne utrapienie - stuprocentowo drewniana odtwórczyni, znana głównie z telewizyjnych występów, każdą swą kwestię wygłasza z natężeniem emocji właściwym chorej na raka prostytutce, którą dla lepszego efektu naszprycowano heroiną. 


Istnieją jednak powody, dla których w trakcie seansu nie sposób oderwać wzroku od ekranu. Najważniejszym bodaj z nich jest gęsty niczym smoła klimat, pełen desperacji i poczucia beznadziei. Do jego zdefiniowania używano również takich przymiotników, jak "apokaliptyczny" czy "nihilistyczny". W rzeczy samej - "Śmiertelny pocałunek" to noir brutalne, przesycone perwersją i sadyzmem, "nadgniłe" można by rzec. Do tego stopnia, że w momencie premiery odsądzane było od czci i wiary przez tzw. "stróżów moralności", co zaowocowało między innymi wersją z alternatywnym zakończeniem, która obowiązywała do czasu wprowadzenia odrestaurowanej kopii w 1997 roku. Tajemnica, brud, niepokój - za sprawą tych elementów, dzieło twórcy "Co się zdarzyło Baby Jane?" w dalszym ciągu fascynuje i działa na każdego szanującego się kinomana jak najlepszy afrodyzjak.

Ocena: *****½


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz