7/12/2018

La novia ensangrentada (1972)

dir. Vicente Aranda



Para nowożeńców przyjeżdża do rodzinnej posiadłości pana młodego. Pomimo spokoju panującego w okolicy i entuzjastycznego przyjęcia ze strony domowej służby, Susan (Maribel Martin), młodziutka oblubienica, nie jest w stanie pozbyć się uczucia niepokoju. Dziewczyna odnosi wrażenie, iż jest śledzona przez tajemniczą kobietę. Wkrótce potem, dowiaduje się o starej legendzie rodu, zgodnie z którą jedna z przodkiń jej męża dokonała okrutnej zbrodni w swoją noc poślubną. Miodowy miesiąc nabiera cech upiornego koszmaru, gdy klątwa sprzed dwóch stuleci zaczyna zbierać upiorne żniwo...


Scenariusz "The Blood Spattered Bride" oparty został na znanej, chętnie ekranizowanej przez filmowców, powieści Josepha Sheridana Le Fanu "Carmilla". Na pozór mamy więc do czynienia z tradycyjnym kinem wampirycznym, jednak stojący za kamerą Vicente Aranda podszedł do materiału wyjściowego z ambicjami. Z lekka ospałe tempo akcji koresponduje z oniryczną atmosferą. Wiele spośród scen posiada surrealistyczny wydźwięk, dzięki czemu szybko zaciera się granica między rzeczywistością a majakami. Już na samym początku, jesteśmy świadkami gwałtu na Susan w hotelowym pokoju. Reżyser sugeruje jednak wyraźnie, że całe zajście mogło być jedynie wytworem wyobraźni niestabilnej psychicznie dziewczyny.


Horror więc, ale otwarty na rozliczne interpretacje. Na marginesie mamy bowiem przypowieść o patriarchalnym terrorze, który staje się udziałem delikatnej, niedoświadczonej jeszcze bohaterki. "Przeistoczenie" w kobietę to zarazem początek buntu względem pierwiastka męskiego. W jednej ze scen wyraźnie zasugerowany zostaje seks oralny. O tym co zaszło, dowiadujemy się przede wszystkim z samej reakcji dziewczyny, pełnej obrzydzenia i wstrętu. Kapitalny zabieg, jeden z wielu, które subtelnie nakierowują odbiorcę na prawdziwe znaczenie ukazywanych wydarzeń. Ucieleśnieniem nienawiści względem "silniejszej płci" jest ona: enigmatyczna pani z lasu, której ukąszenie rozprzestrzenia jad samoświadomości. Koniec końców, zwierzyną łowną jest tu bowiem nie niewinna Susan, a jej ukochany - przywykły do dominacji samiec.


Intrygujące, bo niejednoznaczne, kino grozy. Choć trudno byłoby nazwać je pruderyjnym, to wciąż daleko mu do eksploatacyjnej formuły eurotrashu. Zarówno przemoc, jak i golizna pojawiają się tutaj w całkiem sporych dawkach (zwłaszcza jedna scena jest zdecydowanie... hmmm, krwawa), tyle że ich obecność zawsze czemuś służy. Tam gdzie Jean Rollin (taki przykład, "pierwszy z brzegu") stawiał głównie na mozolnie kreowany nastrój i dobitnie eksponowaną erotykę, tam Aranda proponuje psychologiczną szaradę i artystyczne zacięcie. Nie mylić z pretensjonalnością, bowiem "La novia ensangrentada" daleka jest od akademickiego nudziarstwa, robi za to bardzo dobry użytek z gotyckiego kanonu.


Ocena: ****


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz