6/17/2018

Psychomania (1973)

dir. Don Sharp



Tom (Nicky Henson) przewodzi gangowi motocyklowemu "The Living Dead". Jak to u zbuntowanej młodzieży, dni upływają im na szaleństwach i niegroźnych wybrykach. Ot, chuligani, ale raczej niegroźni. Pewnego dnia jednak, wygłupy na jednośladach kończą się tragicznie: Tom ginie w wypadku na motocyklu. Pochowany przez swoich przyjaciół, chłopak nieoczekiwanie wraca do życia. Wszystko za sprawą rytuałów czarnej magii, odprawianych przez matkę lidera gangu i jej wiernego lokaja...


Obraz Dona Sharpa (m.in. "Curse of the Fly", "The Face of Fu Manchu") czerpie z tradycji rdzennie jankeskich biker movies, które popularność zyskały w latach 50. za sprawą "Dzikiego" z Marlonem Brando, by potem ewoluować w rozpustne, inspirowane złą sławą Hell's Angels, grindhousowce pokroju "Wild Angels" Cormana. W przypadku "Psychomanii" (aka "The Death Wheelers") mamy jednak do czynienia z biker flickiem unurzanym w typowej dla brytyjskiego kina grozy manierze. Pierwsze co przychodzi tutaj na myśl to filmy ze stajni wytwórni Hammer. Stosowną klasę gwarantuje nie tylko udział weteranów Beryl Reid i George'a Sandersa (w jego ostatniej ekranowej roli), ale również - czy też przede wszystkim - specyficzna atmosfera. To za jej sprawą, obraz po latach zyskał sobie kultowy status, stanowiąc niewątpliwą ciekawostkę w ramach opartego na niezmiennych schematach gatunku.


Przestrzec należy jedynie tych, którzy po filmie o "motocyklistach-wampirach" oczekiwać będą campowej rozrywki. "Psychomania" jest pod tym względem bardzo zachowawcza, a wątki okultystyczne traktuje niespodziewanie poważnie. Rzecz idealnie sprawdziłaby się jako odcinek jednej z serii wspomnianej wytwórni, "Hammer House of Horror" lub "Hammer House of Mystery and Suspense". Od szybkiej akcji ważniejsza jest tu tajemnica, aktorski warsztat góruje nad ekscentrycznymi zwrotami akcji. Wciągnie nastawionych na klimat, miejscami lekko oniryczny, poszukiwacze wyrobów "seropodobnych" poczują się zawiedzeni. No chyba że kogoś ubawią nieco pokraczne przebrania członków gangu. Dobrą wizytówkę pozycji stanowią już napisy początkowe, utopione w senno-psychodelicznym sosie (dobra ścieżka dźwiękowa Johna Camerona). Po prawdzie, po wstępie oczekiwałem znacznie ciekawszego seansu, ale narzekać nie będę: dostałem nieco staroświecki, pod względem narracji i tonu, horror ze zgoła nieoczywistą fabułą i delikatnie "gotyckim" feelingiem.

Ocena: ***½



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz