1/28/2018

The Post (2017)

dir. Steven Spielberg



Początek lat 70. Ameryka ma już dosyć przeciągającego się w nieskończoność konfliktu w Wietnamie. Wysyłani na wojnę młodzi ludzie powracają do kraju w trumnach, mnożą się studenckie protesty. Oliwy do ognia dolewa New York Times. Jeden z dziennikarzy gazety wykrada z Pentagonu tajną ekspertyzę napisaną na zlecenie Roberta McNamary. Na jej podstawie wypuszczona zostaje seria artykułów, z których jasno wynika, że rząd od dawna wiedział, że ta wojna w odległej Azji jest z góry przegrana, a mimo tego żadna z kolejnych administracji nie zrobiła nic, aby ją zakończyć. Wybucha ogólnokrajowa wrzawa. Prezydent Nixon stara się zmusić Timesa do zaprzestania publikacji drogą sądową. Wówczas pałeczkę przejmuje Washington Post...


"The Post" to bez dwóch zdań najskromniejszy, najbardziej kameralny obraz Spielberga od lat. Co hollywoodzkiego maga i specjalistę od wystawnych widowisk skłoniło do podjęcia takiej tematyki? Ano nic innego, jak polityka. W Fabryce Snów nikt bowiem nie kryje się ze swą niechęcią względem prezydentury Donalda Trumpa, a omawiana pozycja w niespecjalnie zawoalowany sposób stara się punktować paralele pomiędzy obecnym przywódcą, a dobą rządów znienawidzonego Nixona. Odstawiając jednak na bok ideologię, warto docenić spielbergowski warsztat. Scenariusz odpowiednio "podkoloryzowuje" fakty, dzięki czemu twórca "Szczęk" ma okazję jeszcze raz wykazać się jako autor wysokojakościowego kina gatunkowego.


Historia batalii o "wolność słowa" (dla Amerykanów, jak dla żadnego innego narodu, jest to rzecz święta) ma dobre tempo, mało efektowna na pierwszy rzut oka materia w rękach tak doświadczonego twórcy jak Spielberg, przemienia się w trzymający w napięciu thriller. Nie jest on pozbawiony wad czy uproszczeń, dostaniemy po głowie garścią frazesów, zwłaszcza pod koniec pojawia się nieco przyciężki patos, a Hanks i Streep są w rolach wiodących tyleż niezawodni, co niemiłosiernie zmanierowani. Pod względem aktorskim ciekawszy wydaje się być drugi plan, gdzie możemy dostrzec zaskakująco dużo twarzy do tej pory kojarzonych z telewizją (Bob "Saul Goodman" Odenkirk, Jesse Plemons, Sarah Paulson, Michael Stuhlbarg). 


Całościowo rzecz wypada mimo wszystko na plus: to Spielberg pozbawiony zamydlającego oczy CGI, a pod względem zaangażowania znacznie bardziej wiarygodny niż np. w przypadku wymęczonego i manipulatorskiego "Lincolna". Broni się tutaj również sama fabuła: osobiście bardzo lubię takie "odgrzewanie" historii najnowszej, nawet jeśli podyktowane jest ono politycznymi sympatiami. Zresztą ponoć nawet sam Donald Trump był "The Post" bardzo ciekaw i zamówił kopię filmu na seans do Białego Domu. Sztuka ponad podziałami?

Ocena: ****



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz