11/20/2017

La muerte llama a las 10 (1974)

dir. Juan Bosch



Choć kolebką giallo są Włochy, swych sił w specyficznej stylistyce mieszającej kryminał z dreszczowcem, niejednokrotnie próbowali również twórcy wywodzący się spoza Półwyspu Apenińskiego. W Hollywood najbardziej pojętnym uczniem mistrzów pokroju Argento i Bavy był Brian De Palma, na kontynencie europejskim z kolei najwięcej wyrobów giallo-podobnych powstało w Hiszpanii. Miłośnicy nurtu z pewnością kojarzą takie tytuły jak "Los ojos azules de la muñeca rota", "Jack el destripador de Londres" czy, będące przedmiotem poniższej recenzji, "La Muerte llama a las diez".


Pod nieobecność przebywającego w Wietnamie chłopaka, Peggy (Gillian Hills) wynajmuje pokój na piętrze swego apartamentu mężczyźnie poleconemu jej przez znajomych. Niedługo potem, dziewczyna dostaje telefon od ukochanego, który niespodziewanie wrócił zza granicy i pragnie spotkać się w odosobnionym miejscu. Peggy udaje się pod wskazany adres, gdzie zostaje zaatakowana przez tajemniczego osobnika. Cudem udaje jej się ujść z życiem, jednak od tego momentu giną kolejne osoby z jej otoczenia...


Film Juana Boscha włoskie specjały małpuje całkiem wiernie, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że twórcy lekcję odrabiali na kolanie. Scenariusz naszpikowano bezsensownymi rozwiązaniami, tożsamość zabójcy jest łatwa do odgadnięcia, a poziom realizacji pozostawia wiele do życzenia. Sama intryga nie należy do szczególnie wciągających, co przekłada się na znikome napięcie w trakcie seansu.


"The Killer Wore Gloves" (prawda, że anglojęzyczny tytuł jest niezwykle oryginalny i wyrafinowany?) posiada wszelkie mankamenty charakterystyczne dla "żółtego" kina, wliczając w to słabe aktorstwo, fikuśne dialogi i brak poszanowania dla zasad logiki, jednocześnie niewiele oferując w zamian. To niskobudżetowa podróbka, którą dla lepszego efektu osadzono w zawsze będącej w modzie, londyńskiej scenerii. Amatorów przyciągnąć może uroda odtwórczyni głównej roli, ewentualnie kilka scen zabójstw, które raz wykonane są lepiej, kiedy indziej - gorzej (widowiskowa śmierć przez uduszenie powoduje na ten przykład ostry napad śmiechu). Podsumowując: tylko dla tych, którzy "zaliczyli" już cały podstawowy kanon nurtu, a teraz szukają ciekawostek.

Ocena: **½



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz