11/02/2017

Halloween III & 4 (1982, 1988)

The Night No one Comes Home.


Halloween III: Season of the Witch (1982)

dir. Tommy Lee Wallace


Po tym, jak w finale "Halloween II", Michael Myers oraz doktor Loomis zginęli w pożarze, odpowiedzialni za scenariusz dwóch pierwszych części John Carpenter i Debra Hill postawili jasne ultimatum: albo oni albo morderca w masce. W zamian za pogrzebanie Myersa, duet zaproponował rozwiązanie: antologia grozy, co roku inna historia osadzona w okresie Halloween. Włodarze z Universal Pictures przystali na taki wariant. Do pracy nad skryptem zatrudniono debiutanta Tommy'ego Lee Wallace'a, któremu w udziale przypadła również funkcja reżysera. Carpenter i Hill pełnili tym razem funkcję producentów, przy czym ten pierwszy wspólnie z Alanem Howarthem stworzył również ścieżkę dźwiękową. 


Bez niezniszczalnego zabójcy na pierwszym planie, trzecia część franczyzy przemienia się w mroczną baśń z elementami science-fiction. Głównym bohaterem historii jest doktor Daniel Challis (Tom Atkins), nadużywający alkoholu rozwodnik. Podczas nocnej zmiany w szpitalu, lekarz jest świadkiem przyjęcia na oddział majaczącego, starszego mężczyzny, który w garści ściska halloweenową maskę. Wkrótce potem, do budynku dostaje się niezidentyfikowany osobnik, który w brutalny sposób morduje nowego pacjenta, a następnie dokonuje samospalenia na pobliskim parkingu. Wstrząśnięty doktor rozpoczyna prywatne śledztwo, w którym towarzyszy mu córka ofiary. Trop wiedzie do małej miejscowości o nazwie Santa Mira, gdzie siedzibę ma fabryka zabawek Silver Shamrock Novelties...


Ambitna koncepcja stworzenia całej serii halloweenowych straszaków, legła w gruzach, gdy "Season of the Witch" poniósł klęskę w box office. Krytycy kręcili nosami, a widzowie chcieli tylko jednego: powrotu Michaela i Haddonfield. Przez długie lata, obraz uznawany był za chybiony projekt, który wyłamuje się ze slasherowej konwencji. Nic dziwnego, że sześć lat później, łasi na kasę producenci, planując kolejny sequel, zdecydowali o powrocie do korzeni.


Rehabilitacji obraz Wallace'a doczekać miał się dopiero w kolejnych dekadach, dzięki prężnie działającemu rynkowi video. Opowieść o upiornym planie przywrócenia dawnej świetności krwawego święta Samhain, zyskała sobie nowe rzesze fanów, którzy ponad wszelką wątpliwość uznali jej kultowy status. Zrazu niedoceniony, film po latach ujawnia swój prawdziwy potencjał: pod względem nastroju i kierunku, zdecydowanie bliżej mu do oryginalnego dyptyku, aniżeli tworzonym na siłę kontynuacjom z lat 1988-1995. 


Konsekwentnie budowane napięcie, atmosfera niepokoju i zagrożenia oraz kapitalny soundtrack dają wspólnie prawdziwą perłę horroru z pierwszej połowy lat 80. Łatwo zatem wybaczyć pewne mankamenty scenariusza, dziury logiczne i naiwności: klimat dosłownie wbija w fotel i nie wypuszcza z jego objęć przez półtorej godziny seansu z okładem. Klasyk i bodaj najlepsza odsłona cyklu tuż po oryginale z 1978 roku.

Ocena: ****½





Horror has returned to Haddonfield...



Halloween 4: The Return of Michael Myers (1988)


dir. Dwight H. Little


Po porażce "Halloween III", pomysł kontynuacji odłożony został na półkę. Potrzeba było pięciu lat, aby plany rozkręcenia cyklu na nowo nabrały konkretnych kształtów. Producent Moustapha Akkad pewien był jednego: aby zapewnić sukces, potrzebny jest Michael Myers. Początkowo, zakładano ponowne zatrudnienie przy projekcie Johna Carpentera, jednak scenariusz, który reżyser zamówił u pisarza Dennisa Etchisona, został odrzucony. Zrezygnowani Carpenter i Debra Hill, odstąpili swe prawa Akkadowi, tym samym dając mu wolną rękę przy realizacji kolejnych sequeli. Bez "problematycznych" autorów oryginalnej koncepcji, prace mogły ruszyć z kopyta...




Podtytuł czwartej części nie pozostawia żadnych złudzeń: słynny morderca w trupiobladej masce powraca. W obliczu braku zainteresowania projektem ze strony Jamie Lee Curtis, potrzebna była nowa ofiara. Szczęśliwie, na udział w przedsięwzięciu wyraził zgodę Donald Pleasence, tym samym stanowiąc jedyny prawdziwy łącznik z pierwszymi dwiema częściami. Teraz trzeba było jedynie wytłumaczyć w jaki sposób doktor Loomis i Michael Myers przetrwali inferno z finału "dwójki". Początkowo, zakładano nakręcenie długiego prologu, z którego widz dowiedziałby się o alternatywnych wydarzeniach, które pozwoliły zachować obu antagonistom ich życia. Pomysł w końcu zarzucono i twórcy poszli na łatwiznę: żyją, bo tak. Cieszycie się? No to jazda!


Od tragicznych wydarzeń "tamtej" nocy upłynęło dziesięć lat. Przez cały ten czas, prześladowca Laurie Strode drzemał spokojnie w czeluściach zakładu psychiatrycznego. Aż tu nagle, pewnego dnia, jakiś idiota podjął decyzję o przeniesieniu pacjenta. Ledwie karetka z nim na pokładzie opuszcza teren szpitala, zabandażowany (czemu?) Michael dowiaduje się, że jedyną żyjącą krewną jest jego kilkuletnia siostrzenica. Tego już za wiele. Chłopak z miejsca dostaje przypływu sił, morduje swych konwojentów i rusza w kierunku Haddonfield. Jego tropem podąża zacietrzewiony Loomis...


"Halloween IV" to typowy przykład filmu skrojonego pod oczekiwania widowni. Slasher z nieśmiertelnym zombie psychopatą, od jakich zaroiło się w latach 80. I jako taki produkt, wypada wcale nieźle. Co nie zmienia faktu, że mamy do czynienia z B-klasową produkcją o ograniczonym budżecie i wątpliwych walorach artystycznych. Bezsensownych rozwiązań jest tu bez liku: podczas, gdy Michael określany jest na początku jako kaleka, jego opiekun i zacięty przeciwnik w jednej osobie, przechadza się jedynie z małą bruzdą na twarzy. Nadnaturalne właściwości głównej gwiazdy cyklu zostają tu rozbudowane do jeszcze większych rozmiarów, niż uprzednio, a mimo to, mieszkańcy Haddonfield nie mają wątpliwości, że po wrzuceniu prześladowcy do byle rowu, sprawa jest załatwiona. Wszystko zaś wieńczy absurdalne post scriptum, które w założeniu twórców miało zapewne stanowić klamrę spinającą z klasykiem Carpentera. Sprawy nie polepsza chybiona decyzja castingowa: paradująca ze zbolałą twarzyczką i wiecznie uniesioną "złą brwią" Danielle Harris jako mała Jamie to jedna z najbardziej irytujących dziecięcych postaci w dziejach.


Oczywiście, moje narzekania mają jakikolwiek sens w zestawieniu z trylogią z okresu 1978-1982. Na tle innych kontynuacji słynnych slasherowych serii, "Return of Michael Myers" nie wypada znowu tak źle i może stanowić dobre źródło rozrywki dla miłośników gatunku. Potem, w każdym razie było już znacznie gorzej: kolejne dwie części zrealizowane pod dyrektywą Moustaphy Akkada brną jeszcze głębiej w cudaczne rozwiązania rodem z drugoligowych naśladownictw. Ale o tym kiedy indziej...

Ocena: ***



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz