Brian Yuzna zaczynał jako producent i scenarzysta. Każdy przeciętny widz niewątpliwie pamięta disnejowską komedię sci-fi "Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki", do której autorem skryptu był właśnie ów pan. Największe zasługi posiada jednak Yuzna na polu kina grozy. To on nadzorował i wspomagał powstawanie pierwszych filmów Stuarta Gordona, kultowych już dziś pozycji jak "Reanimator" czy "Zza światów". Wkrótce jednak zapragnął spróbować swych sił również na stołku reżyserskim. Dziś wielu fanów kina grozy zna go z takich tytułów jak "Dentysta" czy trzecia część "Powrotu żywych trupów". Zanim jednak przyszła pora na te pozycje, był jeszcze debiut w postaci horroru "Towarzystwo", o którym dziś już rzadko kto pamięta, a przecież udany.
Bohaterem tego obrazu jest nastoletni Billy, który żyje wraz z rodziną w sielskim otoczeniu rodem z amerykańskiego snu. Coś jednak w tym perfekcyjnym obrazie nie pasuje, Billy wciąż odczuwa niejasny niepokój, czuje się wyalienowany ze swego najbliższego otoczenia. Jego obawy pogłębiają się, kiedy były chłopak jego siostry dostarcza mu taśmę, na której znajduje się zapis dziwnych praktyk, jakim oddają się jego bliscy. Autor nagrania niebawem ginie w tajemniczych okolicznościach, a rewelacjom Billy'ego nikt nie daje wiary, zupełnie jakby otaczała go zmowa milczenia. W tej sytuacji chłopak postanawia samodzielnie odkryć prawdę na temat swej rodziny i małomiasteczkowej społeczności...
"Towarzystwo" posiada ten niezaprzeczalny atut, że jest w stanie zaskakiwać. Tajemnica jest tu tajemnicą przez należycie długi okres czasu. Z początku całość rozwija się jak rasowy thriller, w którym samotny bohater musi stawić czoła nieokreślonej grupie ludzi wchodzących w skład tajnego stowarzyszenia. Dopiero pod koniec historia nabiera nieco innych odcieni i przemienia się z kolei w pełnokrwisty horror z należytą porcją makabry i obrzydliwości. Wszystkie składowe zostały tu odmierzone w odpowiednich proporcjach, znajdzie się więc miejsce zarówno na czarny humor, jak i grozę i napięcie. Pomimo że to, co najlepsze pozostawione zostaje na koniec, to wcześniej bynajmniej nie można narzekać na nudę. Intryga wciąga praktycznie od pierwszych minut, a potem jest półtorej godziny sprawnie sporządzonej rozrywki. Przy okazji twórcy oferują kilka ciekawych spostrzeżeń swego autorstwa na temat przyczyn odwiecznej walki klas - wnioski są całkiem inspirujące.
Zazwyczaj w tego typu produkcjach najmocniej szwankują takie elementy jak gra aktorska czy dialogi. Z przyjemnością muszę jednak stwierdzić, że w filmie Yuzny bynajmniej ani poziom warsztatu odtwórców, ani to, co płynie z ich ust, nie rażą, a tym samym nie przeszkadzają w odbiorze. Powiedzmy, że jest przeciętnie, czego akurat w tym przypadku nie należy pojmować w kategoriach zarzutu. Bardziej istotne w tego typu przypadkach zdają się zazwyczaj pytania o jakość wykonania efektów, te zaś są doprawdy najwyższej klasy. Do tego stopnia, że końcowe sceny "Towarzystwa" niejednemu na dłużej zapiszą się w pamięci. Tym, którzy nieco styczności z wizualną stroną twórczości pana Yuzny już mieli, większe rekomendacje zapewne nie są potrzebne, reszcie zaś gorąco polecam. aby z dorobku reżyserskiego tego twórcy to właśnie po tę pozycję sięgnąć w pierwszej kolejności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz