dir. Peter Sasdy
Mało? W pakiecie dostajemy scenę łóżkową między dwójką rodziców, którzy przed wskoczeniem w pielesze zastanawiają się czy zajrzeć do pokoju dziecięcego. Z pomysłu rezygnują, stwierdzając że skoro jest cisza, to znaczy że pociecha śpi. I dalej, obmacywać się i turlać przez całą szerokość łóżka. Ale zło nie śpi, o nie! Po tym jak bobas wymorduje większość otoczenia (w tym dekapitując przy użyciu łopaty lekarza położnika odtwarzanego przez zdezorientowanego przez większość czasu Donalda Pleasence), do akcji wkracza importowana z Włoch zakonnica (jedna z pierwszych ról filmowych Eileen Atkins, która popisuje się tutaj – nie wiedzieć czemu – siermiężnym akcentem tawariszcza zza Żelaznej Kurtyny), która robi mu kilka razy „The Power of Christ Compels You”, czyni nad nim międzynarodowy znak krojenia pizzy na czworo, odczytuje kilka wersów z katechizmu po łacinie i po sprawie. Moc nieczysta pod postacią zbereźnego karła została pokonana przy akompaniamencie pląsających w negliżu tancerek.
Jak nietrudno wyczytać z tego skondensowanego opisu, dzieło
Petera Sasdy’ego (kilka lat później da światu równie kuriozalne The Lonely
Lady, w którym Ray Liotta gwałci Pię Zadorę przy użyciu szlaucha) to prawdziwe
tour de force zdebilenia, crème de la crème nieudolnych szatańskich rip-offów.
Kręcony z pokerową twarzą Bustera Keatona popis nieudolności, który zaskakuje
praktycznie na każdym kroku. I jako taki z czasem doczekał się grona
sympatyków, z lubością celebrujących kolejne wpadki i poronione pomysły
twórców. Ciężko bowiem wyobrazić sobie, co czuła obsada podczas czytania
scenariusza, dlaczego uznani aktorzy pokroju Pleasence’a i Atkins nie zerwali
kontraktu. Jedynym, który tak naprawdę zdaje się dobrze bawić w tym burdelu
opanowanym przez kretynów jest John Steiner, wcielający się we właściciela
klubu ze striptizem i byłego fagasa bohaterki. W momencie, gdy widzimy jego
wysuszoną maskę okutaną w habit kwaśny tryper heksowego zgąbczenia mózgu sięga
zenitu, a my jako widzowie nie mamy innego wyjścia, jak poprosić o kolejny
strzał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz