5/20/2020

Le couteau sous la gorge (1986)

dir. Claude Mulot


Catherine (Florence Guérin) i Florence (Natasha Delange) są modelkami pozującymi do rozbieranych czasopism. Catherine znana jest ze swej niestabilnej psychiki i skłonności do popadania w paranoję. Kiedy więc dziewczynę zaczyna prześladować tajemniczy psychopata, z początku nikt nie wierzy w jej rewelacje. Wkrótce jednak pojawiają się pierwsze ofiary… 


Francuska podróba giallo (slashera?) z ejtisowym sznytem. Odpowiedzialny za reżyserię Claude Mulot to twórca znany w kraju nad Sekwaną głównie z „filmów dla dorosłych”, okazjonalnie brał się jednak również za „poważne kino”, próbując różnych gatunków. Jego wariacja na temat krwawej włoszczyzny jest raczej średnio udana, posiada jednak kilka atutów, które będą stanowić wabik dla miłośników sleazu i kina gatunków. 


Zacznijmy od tego, że - jak przystało na twórcę pornosów - Mulot raczy nas sporą dawką golizny. Już scena otwierająca prezentuje bohaterkę w pełnej krasie, gdy biegnie ulicami w rozpiętym płaszczu pod który zapomniała założyć choćby nawet bieliznę. W ujęciu takiego Jeana Rollina byłaby to zapewne stylowa, surrealistyczna sekwencja, jednak nie okłamujmy się – nie wystarczy być Francuzem, aby kręcić ze smakiem i wizją. „Knife Under the Throat” jest więc zrealizowane niedbale, ale wciąż raczy nas takimi atrakcjami, jak np. naga sesja zdjęciowa w nocy na cmentarzu. Dodajmy do tego, że jedną z kluczowych ról odtwarza tutaj ulubiona aktorka twórcy „Fascination” – Brigitte Lahaie, która również nie skąpi widoku swych wdzięków (z ciekawostek: Lahaie i wcielająca się w Catherine Guérin już rok później pojawią się wspólnie na ekranach w shockerze Jessa Franco „Faceless”). 


Rzecz ma także całkiem solidny klimat, łączący zamorskie wpływy z dekady kiczu z naturalistycznym brudem europejskiego trashu. Praca modelki nie wiąże się więc tutaj z żadnym splendorem czy innym „glamourem”: dziewczęta pozują dla obleśnego, zapijaczonego fotografa, który każe im przybierać wyuzdane pozy w dziwacznych plenerach. W kwestii scen morderstw jest tu niestety dość ubogo: w pamięć zapada głównie brutalna, acz dość nieudolnie wykonana scena zabicia nagiej Lahaie w wannie. Przyznam za to, że dałem się skołować w kwestii tożsamości zabójcy, choć wynikało to może głównie z faktu, że... w trakcie seansu specjalnie się nad tym nie zastanawiałem. 


„Knife Under the Throat” jest bowiem typowym średniakiem, który ogląda się bez bólu, ale nie ma szans na to, by wywarł jakieś głębsze wrażenie na odbiorcy. Pomijam już fakt, iż scenariusz jest w wielu momentach mało logiczny lub wręcz niemiłosiernie naciągany, a aktorzy wcale nie pomagają swą grą uprawdopodobnić poczynań postaci (najciekawszy przypadek to ex głównej bohaterki: furiat i skończony idiota) – to akurat bez trudu mogę wybaczyć. Gorzej, że fabuła czerpie garściami ze spuścizny gatunku, ale nie wyciska z ogranych schematów nic odkrywczego. Przede wszystkim jest to więc propozycja dla koneserów i poszukiwaczy ciekawostek – krótki czas trwania (ok. 80 minut) w połączeniu z okresowymi urozmaiceniami sprawiają, że seans zlatuje szybko i bezboleśnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz