12/06/2017

The Serpent's Egg (1977)

dir. Ingmar Bergman



Berlin, pierwsza połowa lat 20. Amerykański Żyd Abel Rosenberg (David Carradine), obecnie bezrobotny cyrkowiec, pewnego dnia odkrywa, że jego brat popełnił samobójstwo. Po złożeniu zeznań na policji, mężczyzna decyduje się zamieszkać przez jakiś czas u byłej żony denata, szansonistki imieniem Manuela (Liv Ullmann). Tymczasem, prowadzący śledztwa w kilku sprawach dotyczących niewyjaśnionych zgonów inspektor policji (Gert Fröbe), dopuszcza możliwość powiązania z tymi zdarzeniami śmierci brata Abla. Poszczególne tropy prowadzą nieodmiennie do jednego miejsca: kliniki świętej Anny, gdzie przeprowadzane są tajemnicze eksperymenty...


"The Serpent's Egg" to pozycja wyjątkowa w dorobku Ingmara Bergmana. Znany z intymnych, kameralnych dramatów psychologicznych reżyser, zabrał się za osadzony w dekadenckiej atmosferze Republiki Weimarskiej kryminał. Nakręcony w Monachium obraz był koprodukcją amerykańsko-niemiecką, cały projekt nadzorował zaś słynny producent Dino De Laurentiis. To, że przedsięwzięcie doszło do skutku, było wynikiem wyprowadzki Szweda z ojczystego kraju po oskarżeniu o uchylanie się od płacenia podatków. Sprawa zaowocowała załamaniem nerwowym u twórcy, który zdecydował się na jakiś czas osiedlić w RFN. Przedstawiona w filmie historia jest więc niejako pokłosiem problemów autora, kreowany na ekranie nastrój paranoi i pogłębiającego się szaleństwa oddaje mroczny stan ducha, w jakim znajdował się słynny reżyser.


Dla wielu miłośników jego twórczości, "Jajo węża" może okazać się ciężkie do przełknięcia: choć znajdziemy tutaj cechy charakterystyczne dla jego ascetycznego stylu, jako całość obraz nie przypomina niczego, co w swej długiej karierze popełnił twórca "Persony". W momencie premiery, krytyka kręciła nosami, uznając rzecz za płytką próbę zdefiniowania korzeni nazizmu. Z perspektywy lat ocena nie uległa znaczącej zmianie: "jedyny hollywoodzki film" Bergmana postrzegany jest jako jedno z jego najsłabszych osiągnięć. Warto jednak zdystansować się od postrzegania omawianej pozycji przez pryzmat spuścizny wielkiego mędrca celuloidu i spojrzeć na nią świeżym okiem.


Choć bowiem "Serpent's Egg" pod wieloma względami zasługuje sobie na miano artystycznej porażki (pośród opinii można nawet natknąć się na użycie terminu "camp"), to osobiście doceniam wysiłki twórcze, mające na celu stworzenie dusznej, apokaliptycznej wizji. Schyłkowy klimat upadłego cesarstwa sąsiaduje z makabryczną zagadką z pogranicza brukowej literatury. Karkołomna to kreacja, podbudowana jednak solidnie stylowymi kadrami Svena Nykvista, klaustrofobicznymi lokacjami. Wraz z akrobatą Ablem zwiedzamy ciemne piwnice stolicy Niemiec, przybytki rozpusty, ponure lochy. Finałowe partie sprawiają wrażenie wziętych z zupełnie innej, nie-bergmanowskiej bajki, są jednak na tyle sugestywnie spreparowane, że wciąż mogą przyprawić widza o dreszcze. Wówczas nawet wprawiające w skonfundowanie fragmenty "od czapy" (vide: napad histerii bohatera na komisariacie), nabierają innego wydźwięku. Można odrzucić, zasłaniając się wysublimowanym smakiem, ale można się też właśnie rozsmakować.

Ocena: ****



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz